środa, 1 lipca 2015

Epilog



„Czy jest coś gor­sze­go niżeli śmierć? Życie, jeśli prag­niesz umrzeć.”

5 lat później
Ze łzami w oczach znów zgniatałam ten cholerny świstek papieru, który był ostatnią pamiątką po nim. Mimo, że w naszych relacjach wiele się zdarzyło, tak bardzo go potrzebowałam. A on jak gdyby nigdy nic odszedł. Tak nagle. Niespodziewanie. Z dnia na dzień. W ułamku sekundy. Dlaczego? Po raz kolejny odwinęłam mocno poturbowaną kartkę i przeczytałam jej treść:

Moja Kochana Jessi!
Kochana, moja – mogę już tak napisać, bo wiem że się nie obrazisz. Kiedy to będziesz czytała ja będę patrzył na Ciebie z góry. Widzisz, życie funduje nam wszystkim milion różnych przeżyć. Ja dziękuję za to, iż było dane mi Cię poznać. Nie obwiniaj się za to co zrobiłem, ale zrozum nie mogłem inaczej. Chodziłem do specjalisty, jak widać na marne. To wszystko było silniejsze ode mnie. Uczucie mnie zżerało.  Gdy widziałem Ciebie szczęśliwą. Nie myśl o mnie źle. Ja naprawdę pragnąłem Twojego szczęścia z całego serca, lecz myśl że to nie ja je Ci dawałem mnie zabijała. Będąc świadkiem na Waszym ślubie było mi cholernie źle. Widząc Was całujących, przytulających się. To było ponad moje siły. Może powinienem się odizolować? Nie! Nie chciałem tego. Zawsze chciałem być blisko Ciebie        i pamiętaj zawsze będę. W najlepszych chwilach, czy tych najgorszych.  Zawsze traktowałaś mnie jak przyjaciela, a ja pragnąłem czegoś więcej.  Jeszcze raz proszę Cię nie bądź na mnie zła   i pomyśl czasem o mnie, kiedy mnie już nie będzie, a jedyną pamiątką po mnie będzie ta kartka oraz kilkanaście wspomnieć. Również te, które nie powinny się w ogóle wydarzyć, bo nigdy nie zasłużyłaś na nie.  Kocham Cię, kochałem i zawszę będę kochać.
Gregor


Niewidzialna furtka nagle się otworzyła, a łzy zaczęły spływać szybciej niż zawsze. Nie powstrzymywałam ich. Tak cholernie było mi źle.  Znów wróciły wspomnienia z tamtego dnia, gdy zadzwonił Morgi i oznajmił, że jego już nie ma, podciął sobie żyły i odszedł. Przeze mnie. Myślałam, iż poradził sobie z tym uczuciem, a jednak ono go zabijało. Miłość potrafi być piękna, ale potrafi też nas kompletnie zniszczyć. 

Miałam obok siebie Sebastiana, od niedawna męża. To on dawał mi największe wsparcie, pocieszał, chociaż jemu też było trudno. Stracił bliską osobę, przyjaciela. Oboje byliśmy w trudnej sytuacji, ale nie mogliśmy się poddać, musieliśmy stawić czoła przeciwnością losu. Bo życie jest ciężkie. Stawia przed nami różne wyzwania. I tylko od nas zależy jak sobie z nimi poradzimy. 

„Dlacze­go to wszyt­ko mu­si być ta­kie trud­ne?!
...Bo nie na­zywałoby się "Życie".”
-------------------------------------------------------------
Hej!
"To już jest koniec" - cytując słowa piosenki. Postanowiłam w dość brutalny sposób zakończyć ten blog.
Dziękuję Wam z całego serca za aktywność, że byłyście ze mną, komentowałyście historię Jess i spółki. 
Zżyłam się z tym opowiadaniem i będzie szkoda go opuścić, ale coś się kończy, coś zaczyna.
Więc jeśli nie macie mnie dość to zapraszam na kolejnego bloga, na którym pojawił się już prolog. Mam nadzieję, że dalej będziecie ze mną.
Do zobaczenia  już tam!
Buziaki Kochane i jeszcze raz dziękuję <3

                   NOWY BLOG --> http://zaufajmyodnowa.blogspot.com/