sobota, 13 września 2014

Rozdział XIII


Nie lubię wyjazdów. Trudno, taka już jestem, jak zwykle marudna. Przez pobyt w Austrii nauczyłam się być punktualna, co nie było takie łatwe. Jak widać wszystko ma swoje plusy oraz minusy. Dotarłam na lotnisko o wyznaczonej godzinie, nie byłam ostatnia. Przywitałam się z ekipą. Morgi „zaklepał”, że w samolocie siedzi obok mnie. Przystałam na to, lepszy on niż Schlieri. O nie, tego bym nie wytrzymała. Znów usłyszałabym jakieś miłe, zalotne słówka. Mam ich dość. Gdybym tylko miała chłopaka może by się odczepił. No tak! Ale ja go nie mam. Oczywiście jest Seb. Niestety nie jesteśmy parą, a szkoda. Nie można mieć tego, czego się pragnie. Wiem jedno, kocha mnie i ja jego również. Może w przyszłości coś z tego będzie. Zajęliśmy miejsca.
- Jess, ostatnio jesteś jakaś dziwna.
- W jakim sensie?
- W takim, że promieniejesz. Czy coś wyjątkowego dzieję się w twoim życiu.
- Thomas, przepraszam nie mogę ci powiedzieć. Tak dzieję się. Nic więcej ci nie zdradzę. Lepiej powiedz co tam u ciebie.
- Dobrze. Wiesz, nawet bardzo dobrze.
- Ej kolego! Coś więcej, nie bądź skryty.
- A ty jesteś! Nie bawimy się tak.
- Ale ja muszę, no mów. Nie drażnij się ze mną.
- Wczoraj na gali poznałem taką jedną dziewczynę.
- Ooo jak ma na imię?
- Kaja, jest Polką. Zupełnie jak ty.
- Super. Ja znam tylko jedną Kaję, która jest moją siostrą cioteczną. Nie widziałam rok, szanownej pani Kai Morv. – uśmiechnęłam się.
- Że jak powiedziałaś? Kaja Morv?
- No tak, a co?
- Ona miała takie samo nazwisko.
- Opisz ją.
- Brunetka, szczupła, 26 lat, brązowe oczy.
- Morgi spotkałeś moją siostrę cioteczną!
- To nieprawdopodobne.
- Na co czekasz, umów się z nią po Chorwacji.
- Nawet nie wziąłem numeru.
- Geniuszem roku, to ty nie zostaniesz.
- I co teraz?
- Masz szczęście, że masz mnie. Jeśli nie zmieniła numeru to jesteśmy uratowani, jeżeli zmieniła obdzwonię calutką rodzinę.
- Pomożesz mi?
- Jasne, szczęściu trzeba pomóc, nie? – puściłam mu oczko.
Szczerze się cieszyłam. Nie chciałam, by Thomas robił sobie jakichkolwiek nadziei związanych z moją osobą. A Kaja była strasznie sympatyczną osobą. Kamil również ją znał. Wspólnie bawiliśmy się, gdy tylko ta przyjeżdżała do nas, z Rzeszowa. Lot minął mi bardzo szybko. Wysiedliśmy z samolotu, a następnie skierowaliśmy się w stronę dużego autokaru, którym mieliśmy dojechać do hotelu. Przez okna podziwiałam piękne krajobrazy, uwielbiałam odwiedzać nowe miejsca. Poznawać ludzi, ich kulturę, obyczaje. Ciekawiło mnie to. Hotel był niesamowity! Już od zewnątrz całkowicie mnie oczarował, w końcu posiadał pięć gwiazdek. Trener rozdał nam karty od pokoi, na szczęście każdy miał osobną. Nie musiałam się zatem uganiać za Gregorem, by otworzył mi drzwi. Udałam się za moim współlokatorem, który był uśmiechnięty od ucha, do ucha.
- Połknąłeś banana? – spytałam, gdy tylko weszliśmy do pokoju.
- Co?
- No ciągle się uśmiechasz, jestem ciekawa dlaczego. – wzruszyłam ramionami.
- No w końcu, przez trzy tygodnie będziesz ze mną spać.
- Że co?
- Nie w sensie, w łóżku, tylko w pokoju. Chociaż kto wie. – poruszył brwiami.
- Gregor, bez takich, ok? Nic się nie wydarzy.
- Jesteś pewna?
- TAK. – niemal wykrzyknęłam.
Podeszłam do okna i zobaczyłam ich… Polaków. Szybko wybiegłam z pomieszczenia, pobiegłam w stronę schodów. O mało co się nie przewróciłam.
- Kaaaaamil!!! – krzyczałam i rzuciłam się wprost w jego ramiona.
- Młoda, bo mnie zagnieciesz.
- Stęskniłam się!
- Ja też.
Wszyscy patrzyli na nas, uśmiechając się.
- A mnie olewasz! Jak zwykle on jest najważniejszy. – udawała złą.
- No chodź tu Ewcia.
Uścisnęłyśmy się bardzo mocno. Tak strasznie tęskniłam.
- Ej, a ja?
- Ty też Maciek! Chodź tu do mnie Kocie!
Przytulałam się ze wszystkimi. Piotrek nawet mnie kręcił. Słyszał nas cały hol, jak nie hotel. Z boku przyglądali się nam Niemcy. Ich miny były straszne, jakby przyjechali na obóz przetrwania, a nie na wakacje. No ludzie trochę luzu. Ich gwiazda Welli nawet zatykał sobie uszy. Lecz nawet banda tych sztywniaków nie mogła mi popsuć tego cudownego wyjazdu.
- No Jess jesteś mi coś winna.
- Co Ewa?
- Nie rób ze mnie idiotki. Miałaś mi powiedzieć o..
- Dobra już wiem. Powiem wam dziś wieczorem, obiecuję. – spojrzałam na nią i Kamila.
Ufam im, więc nie będę się zastanawiać nad wyjawieniem prawdy.
- Co tam obiecujesz? – spytał Piotruś.
- Nic specjalnego.
- Noo powiedz.
- To miała być niespodzianka. Ale skoro nalegasz, to obiecuję ci flaszkę.
- Ooo było tak od razu. Nie będę protestował.
Nie miałam co wymyślić,  a to jakoś szybko przyszło mi do głowy. Ewa na ucho szepnęła mi numer ich pokoju. Odrzekłam, że będę za godzinę. Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Gregor tylko popatrzył, pokręcił głową i wrócił do pisania notki na blogu. Poleżałam chwilę, poczym  wyjęłam z walizki ciuchy na przebranie. W tych było mi niewygodnie. Upięłam jeszcze włosy w dużego koka. Wypakowałam część ubrań. Spojrzałam na czas. Miałam 5 minut. Zeszłam piętro niżej, wyszukałam numer 211 i zapukałam.
- Wchodź młoda! – jaki kochany, ten Kamilek.
- A Ewa gdzie?
- W łazience, siadaj. To co tam się święci?
- Zaraz się dowiesz, nie gorączkuj się. – posłałam mu lekki uśmiech.
Po chwil wyszła Ewcia.
- No to opowiadaj!
- Wszystko zaczęło się od odwiedzin mojego idola. Dobrze wiecie o kogo chodzi. Wtedy on zaprosił mnie na GP Belgii. Chętnie się zgodziłam, przecież oglądanie wyścigu na żywo to było moje marzenie. Zaimponował mi, innymi słowy mówiąc spodobał. Na jednej z imprez opiłam się, napisałam do niego SMS, w którym była właśnie zawarta informacja, o tym, iż mi się podoba. Odpowiedział mi prawie taką samą wiadomością. Potem był ten wyjazd. Zbliżyliśmy się do siebie. No i ostatnio wyznaliśmy sobie miłość.
- To super! Masz chłopaka! – pisnęła Ewka.
- Nie. Nie jesteśmy parą.
- Cooo? Jess, działaj. Nie możesz się ociągać. Bierz go, póki jest chętny. Wiem coś o tym. – puściła mi oczko, a Kamil dziwnie się spojrzał. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Dobrze całuje?
- Nie wiem, po co ci to wiedzieć, ale tak.
- A jaki jest w tych sprawach?  - drążyła temat.
- Ewa, zboczeńcu! Nie uprawialiśmy sexu!
- Jeszcze go nie przetestowałaś? Słaba jesteś. – znów padliśmy ze śmiechu.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 22.
- Muszę się zbierać. Pa kociaki.
Wróciłam do pokoju, Gregor o dziwo nie spał. Leżał umyty i oglądał coś w telewizji. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, przebrałam się i wskoczyłam na łóżko.
- Ej spokojnie, kiedyś popsujesz wszystkie sprężyny, w tym biednym materacu.
- No nie przesadzaj Greg. Nie ważę pięć ton.
- Właśnie, a ile ważysz?
- Po co ci to wiedzieć? Książkę o mnie piszesz?
- Tak po prostu. Chyba, że to twój sekret.
- No nie. Ważę 50 kilo.
- Tylko 4 kilo mniej ode mnie.
- No wiesz mięśnie ważą. – zaśmiałam się. Zagięłam go. Punkt dla mnie, kolego.
- Ej, ale ja nie mam tłuszczu. Też mam mięśnie. Tylko no wiesz… jestem mężczyzną.
- Naprawdę? Nie przypuszczałabym.
- Przestań się ze mnie nabijać! – poczułam poduszkę na głowie.
- O nie! Tak się nie bawimy kolego. – odrzuciłam ją.
- To może pobawimy się inaczej.
- To znaczy, w jaki sposób?
- No wiesz, taki przyjemny.
- Ok. Chętnie.
- Mówisz poważnie. – zaczął być coraz bardziej napalony.
- Jasne Schlieri. Dobranoc! Niech ci się przyśni tak przyjemna zabawa, byle nie ze mną. – wtuliłam się w poduszkę i uśmiechnęłam triumfalnie.
Gregora zatkało. Nie wiedział co powiedzieć. Niedługo potem zasnęłam.
----------------------------------------------------
Hej!
Dziś kolejna odsłona historii. Dziękuję, że ze mną jesteście!
Obiecuję, iż w tym opowiadaniu jeszcze niejednokrotnie pojawi się Maciek oraz Sebastian. Cierpliwości!
Uwielbiam Niemców, tym bardziej Andiego! Także nie gniewajcie się, za "sztywniaków". 
Chcę Wam przekazać, jakże wspaniałą nowinę ;) Za 70 dni zaczyna się PŚ! Ja już nie mogę się doczekać!! :)
A wczoraj, przyszedł mi kolejny autograf, tym razem z Japonii od Daiki Ito. Super prezent na weekend :)
Także do następnego!
I buziaki <3

sobota, 6 września 2014

Rozdział XII



Ranek minął szybko, a szkoda. Obok takiego chłopaka mógłby się dłużyć w nieskończoność. Ja o 11 wyruszyłam do pracy, natomiast Sebastian zaczął podróż do Szwajcarii. Czy rozstanie odbyło się bez żadnego smutku? Oczywiście, że nie. O mało co się nie popłakałam, kiedy pomyślałam, iż nie będę go widzieć miesiąc. Obiecaliśmy do siebie często dzwonić, ale czy to w czymś naprawdę pomoże? Nie sądzę. Trudno, może chociaż zabawimy się w Chorwacji. Doszłam do klubu, przebrałam się i czekałam na godzinę rozpoczęcia zajęć. Pięć minut przed zadzwoniła Ewa.
- Hej Jess.
- Hej Ewcia. Co tam u ciebie? Tylko mów szybko, bo za chwilę mam zajęcia.
- U mnie powoli, powoli do przodu. No chciałam ci tylko powiedzieć, że również lecę na wakacje, z wami!
- Ooo to super. Cieszę się. Nadrobimy stracony czas!
- Też jestem zadowolona. A co u ciebie?
- Super.
- Jess, jesteś dziwnie wesoła. Wyczuwam to. Czy coś się święci?
- Opowiem ci w Chorwacji, a teraz naprawdę muszę kończyć. Pa wariatko.
- Trzymam za słowo. Pa.
Czułam, że w najbliższym czasie szykuje się mała spowiedź. Powitałam moich chłopców, rozdałam im ćwiczenia. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na korytarz.
- Michi, co ty robisz?
- Chciałem chwilę pogadać.
- To szybko.
- Nie rozmyśliłaś się? Wiesz, o co mi chodzi. Bankiet, gala i te sprawy…
- Nie. Idę z tobą. Nie przejmuj się.
- Tyle chciałem wiedzieć. Dziękuję. – cmoknął mnie w policzek.
Reszta dnia przebiegła w miarę normalnie.

We wtorek i środę nic szczególnego się nie wydarzyło.

W czwartek przyszedł do nas trener i poinstruował nas.
- Otóż moi drodzy wychowankowie i współpracownicy. Wylot przewidziany jest na niedzielę, godzina 14. Nie radzę się spóźniać, bo wtedy ktoś nie poleci. Plan jest następujący połowę pobytu ćwiczymy, połowę odpoczywamy. Najpierw ćwiczymy. Wtedy cisza nocna zaczyna się o 23 i wszyscy mają być już w pokojach! Bez dyskusji! Jeżeli jest odpoczynek, robicie co chcecie, możecie tańczyć na stołach, śpiewać, byle z umiarem. A teraz losujemy klucze do pokoi, żeby potem nie było zamieszania. Wszystkie są dwuosobowe. Zaczynamy. Jess losuj pierwsza.
Wyciągnęłam karteczkę i oniemiałam. Trzy tygodnie z nim? To chyba jakiś żart! Podałam papier trenerowi.
- Gregor w Chorwacji mieszkasz z Jess. – ten się śmiał, a ja byłam wściekła, podobnie jak Thomas.
Wszystkie pary układały się następująco:
Jess – Gregor
Thomas – Thomas
Stefan – Michael (oni to mają szczęście)
Manuel – Manuel
Andreas – Wolfgang
Na resztę nie zwracałam uwagi. Gdy się rozchodziliśmy zaczepił mnie Schlieri.
- Ej maleńka będziemy mieszkać trzy tygodnie, rozumiesz?
- Ty się cieszysz?
- No jasne, to fantastyczne!
- Nie byłabym tego taka pewna, ale ciesz się chłopcze! Ciesz…
Odeszłam, znów wybuchłaby kłótnia. Dlaczego przy nim mam ochotę zachowywać się arogancko, nienaturalnie, źle, podle? Nie wiem, tak na mnie działa. Cały dzień myślałam o tym głupim losowaniu. Na szczęście rozmawiałam z Sebkiem, który mnie uspokoił.

[Gregor]
Przyszedł Kuttin z resztą ekipy. Zaczął mówić o sprawach, związanych z Chorwacją. Nie obchodziło mnie to, nie miałem ochoty tego słuchać. Nadszedł czas losowania, zaczęła ona. Otworzyła kartkę, nie była zadowolona. Chciałem wiedzieć, czyje imię wyciągnęła. Byłem w szoku, kiedy okazało się, że wielkim szczęśliwcem jestem ja. Miałem nadzieję, że przez te 3 tygodnie, zbliżymy się do siebie. Nawet nie wiedziałem kto miał mi w tym wszystkim znacznie przeszkodzić…. 


W piątek zaczepił mnie Michi. Powiedział, żebym jutro była gotowa na 17. Wtedy zdałam sobie sprawę, że muszę wybrać się na zakupy, ponieważ wszystkie moje sukienki zostały w Polsce. Mówią, iż kobiety kochają kupować ubrania, ja nie za bardzo. Po godzinie mnie to nudzi. Ale musiałam. Jak mus, to mus. Po skończonych zajęciach udałam się do pobliskiej galerii. Chodziłam, chodziłam, nic nie znalazłam, a przecież obeszłam już ponad sześć sklepów. Poszłam do ostatniego, w którym były jakiekolwiek sukienki. Musi się udać. – pomyślałam. Podeszłam do wieszaka, zaczęłam szukać. Wpadła mi w oko jedna. Długa, granatowa, z odkrytymi plecami oraz małym wycięciem, w pobliżu dekoltu. Miała pojedyncze kryształki. Przymierzyłam ją, idealnie leżała. Kupiłam ją, potem dobrałam jeszcze do niej czarne szpilki. Tak zakończył się mój pobyt wśród sklepów. Pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu, to spakowałam się na wyjazd do Chorwacji. Miałam dwie walizki, to i tak mało, jak na mnie. Wyczerpana po całym dniu, miałam się położyć spać, gdy nagle zadzwonił telefon: Sebastian. Bez namysłu odebrałam.
- Hej księżniczko.
- Hej kocie. Coś się stało? Dzwoniłeś rano.
- Nic się nie stało. Po prostu chciałem cię usłyszeć. Jest mi strasznie źle bez ciebie, nie mam się do kogo przytulić.
- Oj ty biedaku. Ja mam tak samo, nie przejmuj się.
- Jess długo nad tym myślałem, praktycznie cały tydzień. Muszę ci to powiedzieć. Tylko nie wiem za bardzo jak.
- Może najlepiej wprost?
- Kocham cię. – zastygłam w bezruchu, ale zdałam sobie właśnie z czegoś sprawę.
- No powiedz coś… - dodał praktycznie szeptem.
- Sebi, ja też cię kocham…
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Teraz dostałabyś mocnego buziaka.
- Rozmarzyłam się.
- Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Szef się dobija na telefon służbowy.
- Jasne, trzymaj się kochanie.
- Ty też.
Z nadmiaru wrażeń, zasnęłam dopiero po 3 w nocy.

Sobota, wolne.  Uwielbiałam ten dzień. Mogłam poleniuchować. Spojrzałam na zegarek 12.00. Zerwałam się, miałam kilka godzin do gali. No to ładnie. Umyłam włosy, wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie, czynności szły pełną parą. Wyrobiłam się. Przed 17 przez okno zobaczyłam znajomy samochód. Zeszłam na dół.
- Hej. – nie odezwał się, tylko się wpatrywał.
- Halo Michi!
- Co? Yyy hej. Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję, jedziemy?
- Jasne, wsiadaj.
Zapalił, poczym ruszyliśmy.
- Michi, a ty jesteś nominowany?
- W dwóch kategoriach.
- Jakich?
- Odkrycie roku i drużyna roku, razem z Gregorem, Morgim i Stefanem.
- To poważnie.
- I tak niczego nie wygram.
- Wygrasz, zobaczysz. Nie wiesz, czy wszyscy będą z partnerkami?
- Powinni, ale szczerze nie wiem.
Gawędziliśmy jeszcze o paru rzeczach. Dojechaliśmy na parking pod wielki amfiteatr, w którym miała odbyć się gala. Przy wejściu była chwila dla reporterów. Nie lubiłam zbytnio zdjęć, ale co zrobić. Wysiadłam z auta, chwyciłam mojego partnera pod rękę i weszliśmy. Aparaty błyskały mi po oczach, czułam się jednak komfortowo. Pomyślałam, że chciałabym iść tak kiedyś z Sebastianem, jako para, która jest w związku. Tak, to by było coś. Okazało się, że Morgi przyszedł sam. Nie chciał prosić nikogo innego. Brakowało tylko Gregora, ale mimo to zasiedliśmy na przydzielonych krzesłach. Schlieri przyszedł w ostatnim momencie, bez partnerki. Thomas zdążył mi złożyć komplementy, na temat wyglądu. Wszystko się zaczęło. Michi wygrał swoją kategorię, chłopaki wygrali jako najlepszy Team, legendarnym sportowcem został Morgi, a najlepszym sportowcem Gregor, który z uśmiechem podszedł do mikrofonu. Zaczął przemowę.
- Dobry wieczór wszystkim. Dziękuję za tę nagrodę. To dla mnie wiele znaczy, szczególnie, że ten tytuł otrzymuję już po raz trzeci z rzędu. Chciałbym podziękować moim rodzicom, dzięki którym jestem teraz w tym miejscu. Dziękuję również moim przyjaciołom, bez których poddałbym się już dawno. Chciałbym podziękować jeszcze jednej osobie, ale to niech zostanie moją słodką tajemnicą, kto to taki. Życzę miłego wieczoru, jeszcze raz dziękuję.
Otrzymał gromkie brawa. Nie ma co Schlieri to wrodzony bajerant. Po zakończeniu udaliśmy się na bankiet. Leciała muzyka, ludzie bawili się, tańczyli. Ja również zatańczyłam z Michim, Stefanem oraz Morgim. Poszłam do łazienki się odświeżyć, kiedy wracałam leciała wolna muzyka, tak zwana „przytulanka”. Akurat wtedy, nie wiadomo skąd wyskoczył Gregor.
- Jess zatańczysz ze mną?
- Dobrze. – powiedziałam niepewnie.
Objął mnie, a ja jego. Tak bardzo pragnęłam, by teraz zamiast niego był Seb.
- Pięknie wyglądasz. Jesteś taka śliczna. – szepnął mi na ucho.
- Dziękuję. – tylko tyle byłam w stanie wykrzesać.
- Nie ma za co, teraz w Chorwacji będziemy bliżej siebie.
Kołysaliśmy się, widać było, że chłopakowi nie schodził uśmiech z twarzy, zaś ja czułam się niepewnie. Następnie podziękował mi za taniec, cmoknął w policzek i odszedł w nieznane.

To była elegancka gala, tak jak i bankiet, więc nie było mowy o libacji alkoholowej. Chłopcy stwierdzili, że nadrobią zagranicą.
Było krótko przed 11, kiedy pożegnałam się z Michaelem i podziękowałam mu za mile spędzony wieczór. Przebrałam się w nocny strój i oddaliłam się do krainy samego Morfeusza.
--------------------------------------------------------------
Hej! Dziś kolejny rozdział. Piszcie opinie, jestem ciekawa. Za nami pierwszy tydzień męczarni.... Ja jeszcze żyję, a Wy? ;)
Jest jeszcze jedna sprawa: w tym tygodniu dostałam autografy od samego Sebastiana Vettela, wysyłałam na Jego adres: jeżeli jesteście zainteresowane adresem to piszcie na priv  https://www.facebook.com/ewelina.trojniak.5 :)
Do następnego!
Buziaki <33