sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział XI



W piątek robiłam wszystko pośpiesznie, w lekkim chaosie. Musiałam wyrobić się na wyznaczoną godzinę, nie było innej możliwości.
- Co ty dziś taka prędka? – zauważył Manuel.
- Śpieszę się.
- Gdzie?
- Czy ty musisz wszystko wiedzieć?
- Nie, przepraszam, już nie wypytuję.
- To ja przepraszam. Dziś wyjeżdżam do Belgii, na wyścig F1.
- Ooo to super. Zazdroszczę. – oddalił się.
Nawet nie wiedziałam, że przysłuchiwał się nam Gregor.
- Jedziesz na GP Belgii? – zaczął.
- No jadę i co w związku z tym?
- Ale jak, z kim?
- Samochodem, z twoim najlepszym przyjacielem.
- Sebastianem?? – prawie krzyczał, z niedowierzania.
- Brawo, dziesięć punktów dla ciebie. Coś jeszcze panie detektywie?
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- I co jeszcze? Wtedy byś tam pojechał! A ja nie potrzebuję niani. Mam 24 lata.
- Martwię się o ciebie.
- Będę z twoim przyjacielem.
- No właśnie! Widać, że chce mi cię zabrać. – ostatnie zdanie, powiedział instynktownie.
- Zabrać? Tobie? Greg, nie rozumiem cię. Nie będę się z tobą wspierać, bo znów się pokłócimy i wszystko straci sens. Ja naprawdę muszę lecieć. Trzymaj się. – wyszłam jak najprędzej.

Sebastian okazał się punktualny. Zaniósł moją walizkę do auta, poczym ruszyliśmy w podróż. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć rozmowę, przez kilkanaście minut jechaliśmy w milczeniu.
- A czy ty nie powinieneś uczestniczyć w pierwszej i drugiej sesji treningowej? – zaczęłam.
- Mój Team wszystko załatwił. Wezmę udział w trzeciej sesji oraz kwalifikacjach.
- Powodzi ci się. Ja tak dobrze nie mam. Trzeba być, jestem. Nie ma wymówek.
- No widzisz. Moja biedna, zapracowana Jess.
- Twoja?
- W ten weekend, tylko moja.
- Oj Seb, nie przesadzaj. Będziemy grzeczni.
- Wiem, wiem. Tak się chciałem podroczyć.
Dotarliśmy późno. Było krótko przed północą. Jutro mogliśmy za to dłużej pospać. Sebek nas zameldował, następnie udaliśmy się do pokoju 375. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Dwa, wielkie łoża pod ścianą, kilka mebli, duży taras i ogromna łazienka, z wanną.
- Zawsze mieszkasz w takich luksusach?
- Praktycznie tak, normalka.
Kiedy ochłonęłam, poszłam wziąć kąpiel. Zregenerowała mnie. Po mnie do łazienki udał się Vettel. Wiedziałam, że musimy przeprowadzić rozmowę, na temat wiadomości. Trochę się tego obawiałam. Chłopak wyszedł z łazienki. Zobaczył, jak przyglądałam się gwiazdą przez okno. Podszedł do mnie bliżej, a ja się odwróciłam.
- Dobra, zacznę pierwsza. Pamiętasz ten SMS, który wysłałam do ciebie ponad tydzień temu.
- Tak.
- Pisałam go, podczas imprezy. Byłam pijana. Trochę mi wstyd, przepraszam.
- Czyli to wszystko, co tam pisało to nieprawda? – powiedział smutno. – patrzył cały czas na mnie.
- Właśnie o to chodzi, że nie. Tam była sama prawda. To paradoks, znam cię osobiście od niedawna. Ale tak, podobasz mi się. – spojrzałam mu prosto w oczy.
Uśmiechnął się. Położył ręce na mojej tali, przybliżając się do mnie jeszcze bliżej. Wiedziałam, co chce zrobić, a ja byłam chętna. Delikatnie przysunął swoją twarz do mojej i musnął moje usta. Zaczęliśmy się całować. Najpierw powoli, a potem coraz intensywniej. Oderwał się na chwilę.
- Dlaczego nie protestujesz? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Może mi się podoba?
Tym razem to ja zaczęłam całować go pierwsza. Byliśmy obydwoje zmęczeni. Postanowiliśmy, że dwa łóżka nie będą nam potrzebne, w zupełności wystarczy tylko jedno. Z przyjemnością zasnęłam, wtulając się w Sebastiana.

Następnego dnia nie mieliśmy zupełnie ochoty, na to by wstać. Leżeliśmy przytuleni. Było mi przyjemnie, ciepło, a co najważniejsze czułam się bezpiecznie.
- Jak się spało? – zapytał, patrząc na mnie.
- Super, a tobie?
- Z tobą cudownie. – uśmiechnęłam się.
- To dobrze.
- Co robisz w najbliższym czasie?
- Za tydzień, w niedzielę, wyjeżdżam na 3 tygodnie do Chorwacji.
- Z całą ekipą?
- Tak.
- Aż tyle, nie będziemy się widzieć?
- Może damy radę.
- A jak mi ktoś ciebie zabierze?
- Niby kto?
- Nie wiem, może Gregor?
- Dlaczego o nim pomyślałeś?
- Tak jakoś, to mój przyjaciel.
- Rozumiem.
Poleniuchowaliśmy jeszcze jakiś czas. Potem niestety trzeba było się zebrać. Sebek zrobił mi miłą niespodziankę. Wszystko mogłam oglądać wraz z ekipą Red Bull Racing. Chłopakowi poszło dobrze, w kwalifikacjach zajął trzecie miejsce. Czułam się wspaniale, patrząc na ekraniki poglądowe Teamu. Rozmawiałam z ekipą, byli zdziwieni, że tyle wiem o Formule.
Po udanych kwalifikacjach Sebastian  wyciągnął mnie na spacer. Całkiem dobrze znał Spa. Zadzwonił telefon Michi. Uśmiechnęłam się do Seba i odebrałam.
- Cześć.
- Hej Jess.
- Co się stało?
- W zasadzie to nic. Wiesz, że jedziemy w niedzielę na wakacje?
- Tak.
- A w sobotę jest gala i mały bankiet. Wiedziałaś?
- Nie.
- Uff czyli byłem pierwszy. Nikt cię nie zaprosił?
- No skoro nawet o niczym nie wiedziałam.
- To dobrze. Także, Jess, pójdziesz ze mną? Wiem, możesz się nie zgodzić, nie jestem w twoim typie, ale…. – nie dałam mu dokończyć.
- Jasne! Michael byłeś pierwszy. Nie odmówię ci.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Będę mieć najpiękniejszą partnerkę!
- Jeśli tak uważasz.
- Pewnie! To pa.
- Pa.
Zakończyłam rozmowę. Vettel dziwnie mi się przyglądał.
- Widzisz, już mnie ktoś zabiera.
- Co? Jak to? Kto? Gdzie?
- Nie za dużo pytań? Idę z Michaelem na galę w sobotę.
- Ufam ci. – dał mi buziaka.
- Starczy tych słodkości, co robimy?
- Mam pewien pomysł.
- Jaki?
- Chodź, poznam cię z Danielem.
- Naprawdę?
- A co w tym dziwnego? – uśmiechnął się i pociągnął mnie za sobą.
Dotarliśmy do drzwi hotelowych. Jak się domyśliłam był to pokój Daniela. Co wtedy czułam? Byłam lekko zdezorientowana, to działo się tak szybko. Seb zapukał do drzwi. Po kilku sekundach ktoś otworzył. Domyśliłam się kto to jest. Był zaskoczony, kiedy mnie zobaczył.
- Cześć Daniel. - zaczął Sebek.
- Hej, wejdźcie. – wskazał ręką.
Stanęliśmy w jego pokoju. Nie był tak duży jak Sebastiana, ale tragedii nie było.
- Daniel. – chłopak podał mi rękę.
- Jess.
- Jesteś dziewczyną Sebka?
- Nie, może kiedyś.. .
- Ej, nie zapominacie, że ja też tu jestem?
- O tobie nie da się zapomnieć chłopie!
- Ricco, nie denerwuj mnie.
Tak, jak myślałam chłopak okazał się bardzo sympatyczny. Polubiłam go, myślę, iż on mnie również.
Dzień minął szybko.

W niedzielę od południa byliśmy już na torze, trwały ostatnie poprawki bolidu, panował chaos, wszystko odbywało się na wariackich papierach. Poczułam wibracje w kieszeni, wyjęłam telefon: Morgi, odebrałam.
- Halo Thomas.
- Hej.
- Mów szybko o co chodzi, bo jest tu taki hałas, że nie bardzo słyszę.
- Powiem to najkrócej, jak potrafię. Pójdziesz ze mną na galę, w sobotę?
- Nie.
- Ale dlaczego?
- Idę z kimś innym.
- Z Gregorem?
- Nie! Czy wy wszyscy musicie o nim mówić?
- To z kim?
- Z Michaelem. Morgi, nie gniewaj się.
- Spokojnie, trzymaj się.
- Pa.
Wiedziałam, że nie był zadowolony, ale cóż. Kto pierwszy ten lepszy. Wygrał Michi.
Wyścig był emocjonujący. Niestety Seb zajął piąte miejsce. Miał kilka problemów, lecz dla mnie i tak był wygranym. Z radością pogratulowałam zwycięzcy, którym okazał się Daniel. Gdy wracaliśmy do hotelu Sebi, był wyraźnie smutny.
- Sebastian, nie zawsze się wygrywa.
- To nie o to chodzi….
- Nie dlatego jesteś przygnębiony?
- Nie.
- To co cię martwi? – zatrzymał się.
- To, że już dziś się rozstajemy, a mi jest tak cholernie dobrze z tobą.
- Mi z tobą też, ale nic na to nie poradzimy.
- Niestety nie. – delikatnie mnie pocałował.
Pakowaliśmy się w milczeniu. Nie chciałam takiej długiej rozłąki. Nie teraz, kiedy wszystko stoi na dobrej drodze. W podróży trochę rozmawialiśmy. Chłopak zaniósł mi walizkę do mieszkania.
- To ja już pójdę Jess. Trzymaj się skarbie. – przytulił mnie.
- A nie możesz zostać chociaż na noc. Dochodzi  1 w nocy, nie ma sensu żebyś teraz wracał. – oderwałam się od niego.
- Naprawdę mogę?
- Jasne miśku.
- Ej, czemu miśku?
- No tak jakoś.
Sebek poszedł do łazienki się odświeżyć, a ja dostałam wiadomość.

Od Gregor do ja:
Jess, mam do Ciebie prośbę. Wiem, że za mną nie przepadasz, ale poszłabyś może ze mną na galę, w sobotę?
Od ja do Gregor:
Przepraszam, ale idę z kimś innym…
Od Gregor do ja:
Jasne, pewnie z Morgim.
Od ja do Gregor:
Nie z Thomasem! Co Wy do siebie macie? Jak nie jeden, to drugi. Idę z Michaelem. Życzę Ci dobrej nocy.
Od Gregor do ja:
Przepraszam. Śpij dobrze <33

Ciekawe po co on mi wysyła te serduszka? – pomyślałam. Potem to ja udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic. Byłam zmęczona, a jednocześnie ciągnęło mnie do tego pana, który leżał teraz w sypialni. Ubrałam się w piżamę.
- No chodź już. – usłyszałam cichy szept.
- Idę.
Wsunęłam się pod kołdrę i wtuliłam w Seba. Niedługo potem sen nas całkowicie pochłonął. 
-----------------------------------------------------------
Hej, dziś długo oczekiwany rozdział. Nie wiem, czy będzie się Wam podobał, mam nadzieję, że tak :> Niestety kończą się wakacje :( Rozdziały będą się pojawiać co tydzień, w soboty. 
Wczoraj byłam na disco Kadzielni! Muszę Wam powiedzieć, iż świetnie się bawiłam!! A rząd wyżej siedział chłopak mega podobny właśnie do Sebastiana!! Uśmiechał się, a ja patrzyłam na Niego, tak strasznie był podobny!!!
Także czekam na opinie ;)
Do następnego!
Buziaki <33

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział X



Tym razem poleniuchowałam w łóżku. Była 11, jak wstałam. W powolnym tempie zakończyłam poranne udręki. Mycie, jedzenie i pozostałe sprawy. Dotarłam do odwiecznego problemu. Nie wiedziałam w co się ubrać. Poszperałam w ciuchach, znalazłam moją perełkę. Szalik Realu, który dziś biorę ze sobą. Tylko trzeba by do tego szalika coś założyć. Po czterdziestu minutach przebierania, włożyłam czarne spodenki i czarną koszulę z wielkim jasnym nadrukiem „Kiss me”. Biały gadżet Królewskich doskonale pasował do tego stroju. Sądząc po czasie, strasznie się guzdrałam. Była 15, a ja jeszcze siedziałam w domu. Szybciutko się zebrałam i wyszłam. Doszłam do klubu, a następnie udałam się w stronę uliczki. Szłam, szłam aż w końcu ujrzałam duży, szary dom z numerem 51. Czyżby Stefanek planował gromadkę dzieci? – pomyślałam. Zadzwoniłam dzwonkiem, uchyliłam furtkę, a już po chwili drzwi otworzył mi  właściciel.
- Cześć piękna. Wejdź.
- Cześć. – odpowiedziałam, gdy już weszłam.
- Nie spóźniłaś się!
- To ma być komplement?
- Można, tak powiedzieć. – puścił mi oczko.
- Jest już ktoś?
- Wszyscy!
- Wszyscy, czyli?
- Michael, Gregor, Andreas, Manuel, Thomas. No chodź już wreszcie! – pociągnął mnie za rękę.
Przeszliśmy przez długi korytarz i weszliśmy do salonu, o sporych wymiarach. Było głośno. Słyszałam jak Gregor z Manu kłócą się o chrupki.
- Chłopaki. – powiedział Stefan, ale nikt go nie słyszał.
- Musisz głośniej. – stwierdziłam.
- Eeeeeeej chłopaki!!! Patrzcie nasza piękność przyszła.
- Hej. – pomachałam ręką.
W odpowiedzi usłyszałam chóralne cześć. Siadłam koło Michaela oraz Stefana. To chyba u mnie już normalne.
- To jak Jess, jaki obstawiasz wynik? – zapytał Diethart.
- 4:2.
- Dla?
W odpowiedzi pomachałam szalikiem.
- To widzę, że kibicujemy tej samej drużynie.
- Fajnie. – uśmiechnęłam się.
- Kto jeszcze jest za Realem? – dodałam.
- Wszyscy, oprócz Gregora. – odpowiedział Andi.
Spojrzałam w jego stronę.
- Schlieri, jesteś za Barceloną?
- To znaczy.. eee… nie to, że jej kibicuję. Myślę, że wygra. Chociaż nie jestem pewny.
- Real wygra na 10000%.
- Założymy się, że będzie inaczej.
- Możemy się założyć.
- O co?
- Jak wygra Real pijesz pod rząd 10 kieliszków. A jak wygra Barcelona to wtedy ja piję.
- Umowa stoi. – podaliśmy dłonie, a Manuel przeciął zakład.
Wszystko w rękach moich Mistrzów. Byłam pewna, iż wygrają. W trakcie rozgrywania meczu popijaliśmy drinki. „Trochę” się wstawiliśmy. Dwa gole dla Barcy strzelił Messi. Zresztą, jak zwykle. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy moja drużyna wbiła cztery bramki. Dwie Ronaldo, a po jednej Ramos oraz Benzema.
- Dzisiejsze spotkanie, na stadionie w Hiszpanii pomiędzy Realem Madrid, a FC Barceloną wygrywa Real, z przewagą dwóch goli. To tyle na dziś. Do zobaczenia w następnym spotkaniu. – usłyszałam głos spikera.
- No Gregor przegrałeś. – stwierdziłam.
Koledzy zaczęli mu polewać kolejno dziesięć kolejek. Widać nie był do tego przyzwyczajony. Potem opowiadał jakieś dziwne historie.
- Bo wiecie, ja jestem obrotny chłopak, także taka praca w polu to dla mnie pestka. Mam znajomego kolegę, który przeprowadził się z Polski Benio albo Franio. Nie pamiętam. Pojechałem do niego w odwiedziny, ale on akurat zajmował się zwierzyną. Postanowiłem mu pomóc. Mnie stworzenia bardzo lubią…
- A to dziwne, bo nawet psy na ciebie warczą. – zaśmiał się Stefan.
- Nie przerywaj mi! No i miałem za zadanie przegonić owce do zagrody. Na jedną wpadłem i ona nagle zaczęła uciekać. Jechałem jak na koniu, tyle że na owcy. Rozumiecie?
Wszyscy głośno zaczęliśmy się śmiać. Schlieri był dumny z tego powodu. Opowiadał dalej.
- Ale to nie wszystko. Kiedyś szedłem lasem, zgubiłem ścieżkę, nie wiedziałem gdzie iść. Jacyś ludzie powiedzieli mi, że trzeba przejść koło ogromnych kamieni, a że od nich prowadziły dwie drogi, zawsze wybierałem nie tą co trzeba. Chodziłem dookoła siedem razy, aż w końcu wyszedłem z tego przeklętego lasu.
- Jakie ty masz barwne życie Greg. – podsumował Thomas.
Rozmawialiśmy, piliśmy. Była 1 w nocy.
- Chł-o-pcy i Jess trzeba by się zbierać do domów. – bąkał Michi.
- Nie wydurniaj się, zostaniecie na noc. – skwitował Stefan.
Zaczął przydzielać pokoje. Dostałam osobny pokoik, z dużym łóżkiem. Byłam pijana, jak wszyscy. Miałam, tylko jeden kłopot. Nie miałam nic do przebrania. Postanowiłam pójść do sypialni Stefana, którą dziś dzielił z przyjacielem. Zapukałam, nie usłyszałam odzewu, ale i tak postanowiłam wejść. Ujrzałam Michaela w samych bokserkach.
- Eee przepraszam, gdzie jest Stefan?
- Na dole, zaraz przyjdzie, a co potrzebujesz go? Może ja ci pomogę?
- Nie, potrzebuję Stefcia.
- On to ma szczęście.
- W sensie?
- Wszystkie piękności rzucają się na niego.
- A na ciebie nie przystojniaku?
- Myślisz, że jestem przystojny.
- No tak.
Bałam się dalszej konwersacji. Na szczęście przyszedł ten, na którego czekałam?
- Co wy tu robicie?
- Nic, przyszłam, bo mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Pożyczysz mi jakąś swoją koszulkę i krótkie spodenki? Nie mam w czym spać.
- Jasne. – podszedł do szafy, wyjął rzeczy i podał je.
- Dziękuję. To ja zmykam, pa. – pocałowałam obu w policzek na dobranoc i wyszłam.
Przebrałam się. Słyszałam krzątanie w pokoju obok. Przyszedł mi do głowy pewien plan. Postanowiłam zabawić się z Gregorem. Poszłam do pomieszczenia, które przyszło mu dzielić z Manuelem. Ten drugi jeszcze nie spał. Otworzyłam drzwi.
- Manu, mam prośbę. – powiedziałam szeptem.
- Co tylko chcesz.
- Idź do pokoju, w którym miałam spać, a ja zastąpię tu ciebie.
- Chcesz być bliżej Gregora?
- Chcę mu zrobić kawał, no proszę.
- Nie ma sprawy.
Cmoknął mnie na dobranoc, a ja sprytnie wsunęłam się pod kołdrę obok Grega. Objęłam go ręką i tak usnęłam.

O 11.30 obudził mnie cichy szept Gregora:
- Manu, podaj mi wody, błagam…
- Jaki Manu? – udałam zaskoczoną.
Obrócił się w bardzo szybkim tempie. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jess? Co ty tu robisz?
- Jak to co, spałam tutaj.
- Ale ja miałem chyba pokój z Manuelem.
- Nie pamiętasz jak go przegoniłeś, żebyśmy zostali sami?
- Eee no nie bardzo.
- A tego co działo się później?
- Co masz na myśli? – był coraz bardziej zdezorientowany, z trudem powstrzymywałam śmiech.
- Noc, oczywiście. – spojrzał na mnie.
- Jess, czy my? No wiesz… spaliśmy ze sobą?
- Tak i to była najcudowniejsza noc w moim życiu kochanie. – uśmiechnęłam się lekko.
Zaczął się przybliżać, tak jakby chciał mi dać porannego buziaka. Odsunęłam się.
- Ej co jest księżniczko? Mówiłaś, że ci się podobało.
- Hahaha, Schlieri! Żartowałam! Nic się nie wydarzyło! – posmutniał, za to ja pękałam ze śmiechu.
Zeszłam na śniadanie.
[Gregor]
Zachciało mi się pić. Suszyło mnie, miałem kaca. Poprosiłem kolegę o wodę, zamiast niego odpowiedziała mi ona. Zdziwiłem się. Co tu robiła? Przecież pokój otrzymałem z kimś innym. Powiedziała mi o wspólnej nocy. Najwspanialsza noc w moim życiu, a ja nic z niej nie pamiętałem. Kompletnie nic! Byłem zły sam na siebie. Potem dodała, że to tylko żart. A ja głupi miałem nadzieję, iż w końcu mi się udało.

Mniej więcej o 16 wróciłam do siebie. Rozpisałam nowe ćwiczenia. Tym razem głowa mnie nie bolała. Zadzwoniłam do mamy, za którą bardzo się stęskniłam. Rozmawiałam też z Ewą, opowiedziałam jej całą historię. Mój dzień biegł swoim tempem.

Od wtorku nic ciekawego się nie działo. Jedyną rzeczą, która mnie ucieszyła była środowa wiadomość od trenera. FIS postanowił nagrodzić trzy najlepsze drużyny do tej pory, czyli Polaków, Austriaków oraz Niemców. Za ponad tydzień mieliśmy wyjechać na trzy tygodnie do Chorwacji. W czwartek zadzwonił Sebastian, żeby przypomnieć o jutrzejszym wyjeździe. Była szczęśliwa. Umówiliśmy się na 15. Wieczorem nie mogłam usnąć. Jutro jadę z Mistrzem Świata F1 na wyścig do Belgii!! Czy to nie cudowne? – myślałam. Podczas tego wyjazdu miało się okazać, kim dla siebie jesteśmy.
--------------------------------------------------------
Witam Was Dziewczęta! To już 10 rozdział mojego opowiadania, które ma już ponad 2000 odsłon! Dziękuję Wam za to, kiedy zakładałam bloga nie myślałam o tym. Tym bardziej, że moje opowiadanie jest przeciętne, ale jeżeli Wam się podoba, jest mi bardzo miło. Oficjalnie mogę przekazać, że w następnym rozdziale pojawi się GP Belgii! Czekam na Wasze opinie, jak zawsze!
Trzymajcie się!!
Buziaki <3

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział IX



Umówiłam się z Morgim, że przyjedzie po mnie o 12. Nie było więc zbytniego czasu na spanie do późna. Po porannej kąpieli i śniadaniu ubrałam się. Nie wiedziałam co założyć. Czy postawić na coś luźnego, czy bardziej oficjalnego. Przecież jadę do kumpla w odwiedziny, nie na randkę. – pomyślałam. Zdecydowałam, że włożę granatową, zwiewną sukienkę. Nie lubię ich, ale temperatura przekraczała 28 stopni. Zadzwonił telefon: Heinz. Szybko odebrałam.
- Witam Jess.
- Dzień dobry.
- Muszę przekazać ci jedną wiadomość, czy masz może chwilę?
- Ależ oczywiście, proszę mówić.
- Wiesz, że w poniedziałek oraz wtorek miały odbyć się treningi na skoczni, tuż po twoich zajęciach.
- Tak wiem.
- Otóż, wypadło mi coś ważnego w poniedziałek, muszę wyjechać. Treningi przesuną się na wtorek i środę.
- Rozumiem.
- W związku z tym, w poniedziałek wszyscy macie dzień wolny. Taki bonus od trenera.
- Dziękuję, to bardzo miłe. – powiedziałam teatralnie.
- To tyle, do zobaczenia we wtorek.
- Do widzenia.
Ucieszyłam się. W końcu mogłam odpocząć. Jeden dzień na zregenerowanie sił. No może nie do końca. Musiałam wypisać moim podopiecznym nowe ćwiczenia. Nie minęło trzydzieści minut, a dźwięk telefonu rozległ się ponownie, tym razem był to Stefan.
- Cześć piękna.- zamorduję ich kiedyś.
- Hej.
- Słyszałaś o tym, że mamy wolne, w poniedziałek?
- Tak, niecałe pół godziny temu dzwonił do mnie trener.
- No właśnie, więc jutro zapraszam do siebie, wpadną chłopaki, napijemy się czegoś.
- Jeszcze wam mało? Zapomnieliście co było we wtorek?
- Nie no co ty? To będzie taka malutka imprezka. Oj, nie dawaj się prosić.
- A dlaczego miałabym się zgodzić Stefanek?
- Bo nas bardzo kochasz, szczególnie mnie.
- Myślisz, że mnie przekonałeś?
- Jess, proszę.
- A co będziemy robić, prócz picia?
- Alkohol to tylko dodatek.
- Do czego?
- No przecież! Ty możesz nie wiedzieć, że jutro jest mecz. Gra…
- Real Madrid i FC Barcelona. – dokończyłam za niego.
Z tego wszystkiego zapomniałam, że jutro moja ukochana drużyna gra bardzo ważny mecz. Mówię o Realu. Kibicowałam temu klubowi, jakby nie było ponad 8 lat. Dla mnie to wspaniała drużyna, która z sezonu, na sezon staje się doskonalsza.
- Czyli jednak wiesz? – nie krył zdziwienia.
- Interesuję się piłką nożną.
- To jutro o 15.30 u mnie! Trzymaj się, do jutra.
- Zaraz!
- Co się stało?
- Daj mi swój adres, nie wiem, gdzie mieszkasz.
- Racja. Wiesz gdzie jest ta poprzeczna ulica, koło klubu.
- Tak.
- No to idź nią, aż znajdziesz numer 51.
- Ty tam mieszkasz?
- Jasne, a gdzie miałbym mieszkać?
- Nie wiem, nie czepiaj się.
- Ok, ok. To pa.
- Trzymaj się!
Krzątałam się jeszcze trochę po mieszkaniu. Usłyszałam dzwonek do drzwi. To był Thomas, ręką wskazałam by wszedł do środka.
- Hej ślicznotko.
- Mam was dosyć, czy możecie tak nie mówić?
- Dlaczego ci to przeszkadza?
- Bo ja mam na imię Jess, nie śliczna, piękna, itp. !
- Dobra, nie wkurzaj się już tak. Złość piękności szkodzi.
- Thomas….
- Idziemy już? – przytaknęłam głową.
Włożyłam swoje sandały na koturnach, chwyciłam małą, czarną torebkę, zamknęłam drzwi i udałam się w podróż autem wraz z moim towarzyszem. Nie trwała ona długo. Dom Morgiego mnie zaskoczył. Nie, nie był brzydki. Brązowa dachówka, całość w kolorze żółci. Chciało się do niego wejść. Wnętrze było za to stonowane. Dominowały barwy czarne oraz białe. Thomas pokazał mi cały swój dom, od góry do dołu.
- To co będziemy robić? – zapytałam.
- Zaraz idziemy na obiad do restauracji, potem może pójdziemy na spacer.
- Dobry pomysł.
Udaliśmy się do pobliskiej restauracji, była dość przytulna. Morgi zamówił pstrąga z dodatkami, natomiast ja skusiłam się na łososia, również z dodatkami. Jedzenie było przepyszne. My bawiliśmy się doskonale. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. Dowiedziałam się, że niestety jutro nie będzie go u Stefana. Musiał jechać odwiedzić rodzinę. Po zjedzonym posiłku, przeszliśmy się trochę po okolicy. Przechodzący obok ludzie dziwnie nam się przyglądali, jakbyśmy byli parą.
- Jess jesteś już zmęczona?
- Trochę.
- To chodź wracamy. Pójdziemy usiąść w ogrodzie.
Nie ma co. Chłopak dbał o ogród. Trawa była skoszona, nawet kwitły jakiekolwiek kwiatki . Jak na mężczyznę, którego nie ma prawie cały czas, było ładnie. Siedliśmy na huśtawce. Zaczęliśmy rozmawiać. Nic nie wskazywało na to, że będzie aż tak poważnie.
- Co jest właściwie pomiędzy tobą, a Gregorem?
- A co ma być?
- Kim dla siebie jesteście?
- Nie rozumiem.
- Jess, przecież widzę, jak on na ciebie patrzy. Chce cię pożreć wzrokiem.
- Nie przesadzaj, dobrze?
- A co? Może nie?
- Przecież wy wszyscy na mnie tak patrzycie!
- Skąd wiesz?
- Aaa czyli zgadłam!
- Wiesz, jesteś bardzo atrakcyjna.
- W sensie wyglądu?
- To też, ale nie tylko. Jesteś normalna. Nie piszczysz jak inne dziewczyny, nie krytykujesz, umiesz doradzić, jesteś idealna.
- Nie ma ideałów.
- Tak się tylko mówi.
- I to jest akurat prawda.
- A co jest pomiędzy nami? – zbliżył się.
- Kolegujemy się, nawet mogę stwierdzić, że idzie to w bardzo dobrym kierunku. Kto wie, może staniemy się dobrymi przyjaciółmi.
- A coś więcej?
- Thomas, bardzo dobrze wiem o co ci chodzi. Zrozum wolę mieć przyjaciela, niż chłopaka, z którym jak mi się nie ułoży popsuję zupełnie kontakty.
- Rozumiem, ale obiecaj, że jeśli cokolwiek się wydarzy. Jeśli coś pomiędzy nami zaiskrzy, zastanowisz się nad tym.
- Jeżeli poczuję coś więcej, dobrze.
- Na pewno? Bo wiesz….. czuję, iż jesteś dla mnie bardzo ważna. – spojrzał mi prosto w oczy.
- Morgi, proszę, nie rób sobie większych nadziei. – trochę odsunęłam się od niego.
Posiedzieliśmy jeszcze z godzinę, potem  chłopak odwiózł mnie z powrotem do domu. To był wyczerpujący dzień. Bolały mnie nogi, nie byłam przyzwyczajona do długich spacerów, mając na stopach koturny. Z przyjemnością wzięłam kąpiel. Już jutro czekała mnie kolejna impreza, chyba pobiję w tej kwestii rekord. Jeszcze miesiąc z Austriakami i stanę się gwiazdą imprez. Zmęczona, zasnęłam.

[Thomas]
Nie obchodziło mnie, że była 1 w nocy, a jutro rano miałem jechać do rodziców. Leżałem w ciuchach, nie miałem na nic ochoty. Po głowie chodziły mi jedynie słowa „… nie rób sobie większych nadziei”. Za późno. Poczułem coś do niej. Coś więcej, niż do koleżanki, a nawet do przyjaciółki. To dziwne, bo znam ją zaledwie miesiąc. Czy można powiedzieć, że się w niej zakochałem? Sam do końca nie wiedziałem. Rozumiemy się bez słów, a kiedy ktoś na nią patrzy, tak jakby miał coś nieczystego na myśli robię się wściekły. Czy zazdrość, to objaw miłości? Tak, tylko jakiej? Jednostronnej. Jess chce mnie traktować jak dobrego przyjaciela. Mam cichą nadzieję, że to się wkrótce zmieni. Zobaczymy, wszystko ma swój czas……
------------------------------------------------------------
Hej! Dziś kolejny, miał być w weekend, ale wyrobiłam się wcześniej. Odkryłam swoją kolejną pasję, czyli piłkę nożną (Hala Madrid <3). Czekam na Wasze opinie! Co myślicie o tym rozdziale? 
No i do następnego <33