niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział XIX

UWAGA!
ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI NIEODPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW NIEPEŁNOLETNICH ORAZ TAKIE, KTÓRE MOGĄ URAZIĆ NIEKTÓRYCH DOROSŁYCH.
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Nasze pocałunki stawały się coraz intensywniejsze, a oddechy bardziej przyspieszone. Pożądanie wzrosło do granic możliwości. Zaczęliśmy powoli pozbywać się resztek naszych ubiorów, a nie było ich za wiele. Ja miałam tylko bieliznę i zwiewną koszulę, chłopak natomiast same bokserki. Było mi cholernie dobrze kiedy muskał ustami moje obojczyki, brzuch. Kiedy miał nastać punkt kulminacyjny Seb nic nie powiedział, a jedynie popatrzył w moje oczy, na znak zgody wpiłam mu się w usta. Chyba żadne słowa nie były w tym momencie potrzebne. Liczyły się tylko nasze ciała, uczucia. W końcu nastała ta chwila, w której poczułam mojego chłopaka  w sobie, cicho przy tym jęknęłam, ale było doskonale, cholernie doskonale.  Wszystko trwało kawałek czasu, a mi wydawało się, że to kilka minut, które tak szybko minęły. Po tym zdarzeniu zmęczeni opadliśmy na aksamitną pościel, ja oparłam się o tors chłopaka, a po chwili zasnęłam.
Rano po przebudzeniu spojrzałam z uśmiechem na chłopaka, który jeszcze spał. Jego klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała. Pomyślałam, że gdyby coś mu się stało to chyba bym tego nie przeżyła.  Nie wiem przez ile się w niego wpatrywałam. Nagle jego głowa nieznacznie się poruszyła, powieki zaczęły się podnosić.
- Dzień dobry. – usłyszałam jego cichy, jeszcze mocno zaspany głos.
- Dobry, dobry.
- Długo nie śpisz?
- Może od półgodziny.
- I cały czas wpatrujesz się we mnie, tymi pięknymi oczętami?
- Skąd wiesz, że się patrzę na ciebie?
- Czuję przez sen. – uśmiechnął się.
- Coś jeszcze czujesz?
- To, że się w tobie bardzo zakochałem.
- Dziwne, bo ja też to czuję. – lekko musnęłam jego usta. – A właśnie ty mi miałeś powiedzieć coś ważnego. – przypomniałam sobie jego słowa.
- A tak. Postanowiłem od zeszłego sezonu reprezentować Ferrari.  – zdziwiłam się.
- To już jest oficjalne?
- Oficjalne nie, ale pewne.
- Dlaczego chcesz odejść?
- Nie dogadujemy się już dobrze. Oczywiście najwięcej zawdzięczam Red Bullowi, ale czas na zmianę.
- Jeżeli tak czujesz to wiesz, że masz moje pełne poparcie.
- Dziękuję.
--------------------
Koniec wakacji nastąpił  za szybko.  Psychicznie nie byłam absolutnie nastawiona na rozstanie          z Sebastianem. Do tego nie da się przygotować! Bo niby jak, wiedząc że następny raz kiedy się spotkacie będzie za kilka tygodni. Kiedy się z nim rozstawałam miałam w oczach łzy, on też.            W samolocie usiadłam koło Morgiego. Doskonale wiedział co czuję, on też zżył się z Kają . Koło siebie siedziały dwie osoby, którym pękało serce.
- Jak ty się trzymasz? – zaczęłam.
- Tak jak ty? – jego głos był kompletnie pozbawiony emocji.
- Czyli ogólnie mówiąc słabo.
- Bardzo słabo.
- Będzie dobrze Morgi. – pewnie chwyciłam jego dłoń. – Przetrwacie to. Razem.
- Wiesz, Kaja też tak mówi. – kąciki jego ust lekko uniosły się ku górze.
- Rodzinny optymizm. – skwitowałam z uśmiechem.
- Wiesz co Jess. – spojrzałam na niego. – Mam pewien plan, wiem że się uda, nie ma innej opcji.
- Co masz dokładnie na myśli?
- Tajemnica, ale wiem jedno.
- Mianowicie?
- Będziemy szczęśliwi.
- Thomas, możesz być bardziej otwarty?
- Niedługo się wszystkiego dowiesz. – zakończył rozmowę w dość tajemniczy sposób. Nie byłam jasnowidzem, więc nie przewidywałam co mu chodzi po głowie. Według mnie wszystko ma swój czas i toczy się własnym tempem. Należy dać czas na rozwój sytuacji.
--------------------
4 października – to właśnie tego dnia skończył się cykl LGP. Wygrał go Słoweniec Jernej Damjan. Czy byłam zaskoczona? Na pewno w jakimś stopniu tak, ale w skokach te zaskoczenia są najpiękniejsze. Niczego nie można przewidzieć, wszystko rozstrzyga się do końca. Dla mnie to zakończenie oznaczało tylko jedno. Przygotowanie się na ciężką zimę. Z jednej strony się cieszyłam, natomiast w drugiej miałam pewne wątpliwości. Czy wszystko będzie dobrze, czy chłopaki są dobrze przygotowani. Przed powrotem do domów czekała nas jeszcze oficjalna konferencja, na której to miało nastąpić oficjalne zamknięcie cyklu.

Wszyscy się spieszyli, pakowali bagaże do pojazdów, a potem udawali się do wielkiej Sali konferencyjnej. Nie lubiłam takich spotkań. Dlaczego? Po prostu były nudne, nic ciekawego na nich nie było.  No może czasem zdarzały się jakieś lekkie pomyłki, które skutecznie rozśmieszały towarzystwo i stwarzały mniej sztywną atmosferę.

Po wysłuchaniu kilkunastu przemów różnych osób nieoczekiwanie zabrał głos przewodniczący.
- Wiem, miał tu być koniec. Dziś jednak nieoczekiwanie jeden ze skoczków poprosił mnie o parę minut uwagi. Nie mogę mu odmówić, a więc zapraszam Thomas. - No tak, że ja tego wcześniej nie dostrzegłam. Nie było Morgiego wśród osób siedzących na krzesłach. Stał w przedsionku i czekał na swoją kolej. Tylko po co?
- Witam wszystkich zgromadzonych. Przepraszam, że zabieram tą chwilę uwagi. – popatrzył po wszystkich i w końcu na mnie. Ciekawiła mnie cała sytuacja. – Chciałbym powiedzieć, iż to co dobre szybko się kończy. Moja kariera skoczka narciarskiego była wspaniała. Dziękuję tym wszystkim, którzy chociaż w małym stopniu przyczynili się do tego pięknego etapu w moim życiu. Jednakże nastąpił czas, aby powiedzieć stop i zakończyć karierę. Nie będę kłamał – po ostatnim wypadku odczuwam lęk, boję się, nie sprawia mi to już takiej radości jak kiedyś. W mojej głowie kołata mi się myśl, że już nigdy mogę nie zobaczyć rodziny, przyjaciół, a także fanów. I to właśnie wpływa na moją decyzję. Oficjalnie ogłaszam koniec mojej kariery! Dziękuję raz jeszcze za wszystko. – zakończył, a mi zaszkliły się oczy.
Kiedy obściskał się ze wszystkimi trener zawołał nas do busa. Chyba tylko on wiedział o decyzji Thomasa. Wszyscy zajmowali miejsca, a ja czekałam właśnie na niego. W moich oczach dalej pojawiały się łezki.
- Morgi! – rzuciłam się mu na szyję.
- Jess przepraszam.
- Ale za co?
- Powinnaś dowiedzieć się o tym pierwsza, ale nie umiałem. Bałem się, że się na mnie zawiedziesz. Przepraszam.
- Nie masz za co i nie opowiadaj głupstw! – musieliśmy wsiąść do busa, po tym jak Kuttin nieustannie nas wołał. Zajęliśmy miejsca oczywiście obok siebie.
- I z kim ja teraz będę siedziała jak odchodzisz? – spytałam z uśmiechem.
- Każdy chętnie siądzie na moim miejscu.
- Nieprawda. – popatrzyłam na Gregora siedzącego po przeciwnej stronie.
- On także. Wiesz, Greg zdaje sobie sprawę z tego, jak się zachował. Nie wie jak was przeprosić. Stracił przyjaciela.
- Na własne życzenie. – odburknęłam.
- Tak. Jessi jesteś najlepszą osobą jaką w życiu poznałem. – uśmiechnął się.
- A Kaja? – zapytałam z zaskoczeniem.
- Gdyby nie ty, nigdy bym jej bliżej nie poznał. – przytulił się do mnie.
- Cieszę się, że trafiła na ciebie.
- Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę. Teraz wszystko będzie dobrze. Kaja przeprowadzi się do mnie     i będziemy mieszkać razem.
Wróciłam do swojego mieszkania. Dobrze, że niedaleko miałam całodobowy spożywczak. Musiałam zrobić zakupy. W ten sposób nastąpił powrót do rutyny. Znów zostałam sama w moim lokum. Ale od tych wakacji nic nie będzie takie jak było. Wszystko się pozmieniało. Głównie to, że jestem w związku, tylko w związku na odległość. Mam nadzieję, iż przetrwamy to wszystko. Kiedy tak rozmyślałam o Sebie nagle zaczął dzwonić telefon. Ściągnęłam go myślami.
- Hej kochanie.
- Cześć, a co ty nie śpisz o tej porze? – zdziwiłam się.
- Jakoś nie mogłem zasnąć, musiałem dowiedzieć się czy wszystko u ciebie w porządku.
- Tak, wszystko dobrze. Jestem już w Austrii. A u ciebie jak?
- U mnie źle.
- Dlaczego? – zaczęłam się trochę martwić.
- Nie ma cię koło mnie.
- Myślałam, że coś ci jest wariacie, ale mi też jest smutno z tego samego powodu.
- Oby do następnego spotkania.
- A kiedy się zobaczymy?
- Za jakieś 2 tygodnie.
- Dopiero? Widać muszę trochę poczekać.
- Nie martw się, potem na pewno przetestujemy to twoje łóżko.
- Oj Sebastian! Erotomanie! – zaczęłam się śmiać.
- Widzisz w kogo przy tobie się zamieniam?
- Dobra Sebi, idę spać, bo inaczej zaraz padnę. Dobranoc kotek.
- Dobranoc. Niech ci się przyśni coś fajnego. – a już po chwili słyszałam pikanie zakończonego połączenia. 

Wcale nie śniło mi się nic przyjemnego. Wręcz przeciwnie. Śnił mi się Gregor… próbujący mnie pocałować. Straszny sen.

Po częściowym dojściu do siebie postanowiłam jeszcze poleniuchować, lecz usłyszałam wibracje. Dzwonił trener. Przestraszyłam się. Może zapomniałam o dzisiejszym treningu, ale wydawało mi się, że miał być dopiero pojutrze.
- Dzień dobry trenerze. Czy coś się stało?
- Cześć Jess. Nie, nie dlaczego?
- Dzwoni pan tak rano.
- Taki ranny ptaszek ze mnie.
- Zaskakuje trener.
- Dobrze, dzwonię tu, ponieważ mam sprawę.
- Proszę mówić.
- Straciłaś jednego podopiecznego, więc muszę ci kogoś dobrać.
- Pan?
- Tak, tym razem ja.
- Kto to będzie?
I stało się to czego najbardziej nie chciałam usłyszeć.
- Gregor. 
---------------------------------------------------
Hej Kochane!
Trochę zaszalałam z tym nagłówkiem, no ale początek :) 
Dziękuję za tak miłe słowa pod tamtym rozdziałem ;)
Dziękuję za nominacje! Obiecuję, zajmę się tym po egzaminach. Taaa od wtorku trzymajcie kciuki! Może nie będzie wielkiej tragedii. Oby :) W czwartek języki, a ja wybrałam niemiecki :)
Tak więc piszcie, co sądzicie o tym rozdziale i tradycyjnie do następnego!
Buziaki <3



sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział XVIII



- O siemka stary. – powiedział wesoły Sebastian. Mi natomiast nie było do śmiechu.
- Pytałem się co tutaj robisz? – odpowiedział Gregor, pomijając jakiekolwiek przywitania, gotowało się w nim, był niczym tykająca bomba czekająca na wybuch.
- Przyjechałem do swojej dziewczyny. – na znak potwierdzenia uniósł nasze dłonie, które cały czas splątywały się ze sobą.
- Ona jest twoją dziewczyną!? – wykrzyczał.
- Tak. – jego głos był dalej spokojny.
- Wiesz co mam ochotę dać ci w pysk! Czy ty jesteś ślepy? Jak ty możesz mnie tak ranić! – miałam wrażenie, że histeryzuje jak niejedna panna. Sebek stał  w osłupieniu.
- Za te gadki zaraz dostaniesz ty. Przecież wiesz, że ci niczego nie obiecywałam! A teraz zejdź mi z oczu. Mało razy mi zaszedłeś za skórę? Mało ci jeszcze? Ciągle będziesz się kłócił? Ciągle będziesz ranił wszystkich wokół? Pogódź się wreszcie z porażką, chociaż ja bym tego tak nie nazwała, bo to nie był żaden turniej, czy zawody.  – byłam tak zdenerwowana, jak nigdy do tej pory. Jakim prawem chciał zepsuć moje szczęście? Jakim?
- Żebyś się jeszcze nie zdziwiła! – wycedził przez zęby.
- Skończyłeś już swoje użalanie się? Taki jesteś cwaniak? Wieki przyjaciel! – odpowiedział z ironią Vettel.
Urażony Gregor odwrócił się i poszedł. A tak naprawdę uraziliśmy tylko i wyłącznie jego dumę. Pociągnęłam Sebka w kierunku pokoju. Straciłam apetyt, podejrzewam, że on tak samo. Po zatrzaśnięciu drzwi usłyszałam tylko:
- Przepraszam.
- Sebi, ale za co? Przecież to nie twoja wina. – popatrzyłam na niego.
- Tak, ale przepraszam, że nie dogadałem mu bardziej. Po prostu mnie zamurowało. Jak on mógł tak powiedzieć?
- On by mógł o wiele więcej powiedzieć, uwierz.
- Zakochał się. – bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Tak. – odpowiedziałam krótko.
Potem usiedliśmy na łóżku. Zaczęłam opowiadać mu o wszystkich nieprzyjemnościach z Gregorem do tej pory. Nie miało to wyglądać jak skarżenie, czy coś podobnego. Najzwyczajniej w świecie musiałam się komuś wygadać, komuś zaufanemu. Oczywiście mógł być to ktoś z moich przyjaciół, ale wybrałam chłopaka, który mnie kochał, wspierał, pocieszał, ufał, a tak naprawdę którego znałam krótko. Może te prawdziwe uczucia czasem nie wymagają czasu? Może to od nas zależy jak szybko i w jaki sposób układać się będą nasze relacje? Nie należy niczego przyspieszać, czy na siłę spowalniać. Wszystko powinno toczyć się swoim, własnym tempem. Wiem, to trudne, ale czy życie to nie jest jedno wielkie wyzwanie?

Nie wiem jakim cudem przy zwykłej rozmowie minęło 3 godziny. 3 godziny! Postanowiliśmy jednak zejść na dół zjeść obiad. Pewnym ruchem złapałam Sebastiana za rękę, nie obchodziło mnie nic. Przy wejściu do jadalni widziałam oczy skierowane na nas.
- Sebek co ty tu robisz? – rzucił się na niego Morgi z wielkim uśmiechem.
- Przyjechałem do dziewczyny, a przy okazji chciałem odpocząć.
- Jakiej dziewczyny? Jess? Wy? O jejku gratuluję!! I pomyśleć, że to ja jestem ojcem waszego związku! – rzucił się na mnie, a potem znów na niego. – Chodźcie koło nas, są jeszcze miejsca. – szliśmy za nim do stolika przy którym siedzieli niektórzy Austriacy, w tym sam Kuttin.
- Witam trenerze. – przywitałam się.
- Witam, witam Jess. – popatrzył na towarzyszącą mi osobę.
- To jest Sebastian. – podali sobie dłonie.
- Miło pana poznać. – powiedział przyjaźnie chłopak.
- Ale jaki pan? Heinz. Chyba nie jestem taki stary? – zaczął się lekko śmiać.
- Naturalnie młody bóg. – wtrąciłam.
- Doskonale ujęte Jessi. A ty Sebastian nie masz może brata?
- Mam, a dlaczego pan pyta.. yyy znaczy pytasz?
- A tak, chciałem pogratulować wspaniałego rodzeństwa.
- Dziękuję, a czymże takim Fabian sobie zasłużył?
- No jak to czym? Czterokrotny Mistrz Świata w tej no… - zamyślił się. – Aa F1. – dokończył błyskotliwie. – Zdolna bestia. – myślałam, że pęknę ze śmiechu, chyba tak jak pozostali.
- Przepraszam trenerze.
- O co chodzi nasza droga fizjoterapeutko?
- Bo to jest właśnie Sebastian Vettel, czterokrotny Mistrz Świata. – wskazałam ręką na chłopaka.
- Coo, jak? Nie no nie poznałem cię Sebastian, chyba odmłodniałeś. – próbował obrócić wszystko w żart.
- Dziękuję za komplement.
- Nie stójcie tak dzieci! Do stołu i jeść. Jeszcze z  głodu pomrzecie.
Po zjedzeniu  obiadu i prawie dwugodzinnych rozmowach ze wszystkimi byłam padnięta. Piotrek już nawet zaprosił Sebka na wódkę! Ewka na ucho szepnęła mi, że dorwałam niezłe ciacho. No ładnie! Mój chłopak zrobił większą furorę, niż ja kiedy doszłam do kadry Austrii.
- Kochanie jesteś bardzo zmęczona?
- No trochę. – odpowiedziałam.
- Szkoda.
- A dlaczego pytasz?
- Już nic.
- No mów!
- Chciałem iść na plażę.
- Popływać, czy poopalać się?
- To pierwsze.
- No to chodź.
- Jesteś zmęczona.
- Mówię poważnie, chodź. Tylko wstąpię do pokoju po kostium.
- A jak on tam będzie.
- Nie obchodzi mnie on. To też moje tymczasowe lokum.
Okazało się, że Gregora nie było w pomieszczeniu, korzystając z okazji zabrałam wszystkie swoje ciuchy, kosmetyki. Postanowiłam dokończyć wakacje w pokoju Vettela. On sam był z tego powodu bardzo zadowolony.  

Wzięliśmy koc, ręczniki i inne manatki, które zabiera się na tego typu rekreację. Pogoda była wspaniała, jak to w Chorwacji, słońce przypiekało mocno i chwilami parzyło moje mało osłonięte ciało. Sebastian miał jedynie czarne kąpielówki, na których chwile temu spoczywały spodenki w tym samym kolorze. Założył okulary przeciwsłoneczne, typu lustrzanki. Widać było jego idealnie wyrysowany tors. Był niesamowicie sexowny. Chyba zaczynałam powoli zazdrościć sobie takiego faceta.  Postanowiłam chwilę poleżeć w słońcu, natomiast chłopak udał się do wody. Czekałam, czekałam, czekałam i nic, ślad po nim zaginął. Rozejrzałam się po plaży. Natrafiłam na dobrze znaną osobę, ale uwaga. Nie był sam! Obok niego stała dość atrakcyjna blondynka. Zdenerwowałam się. W tym samym momencie blondyn spojrzał w moją stronę i spotkał się z moim groźnym spojrzeniem. Pożegnał się z towarzyszką, podszedł w moją stronę, popatrzył z politowaniem.
- Ty jesteś zazdrosna.
- Nie. – odburknęłam.
- Nie oszukuj przecież widzę. Oj ty mój złośniku. – przysiadł koło mnie.
- Kim była ta panna?
- Nikt ważny?
- No kim ona była? Możesz odpowiedzieć?
- Sąsiadka. Pasuje księżniczce?
- Akurat sąsiadka. Też mi wymówka. – prychnęłam.
- Akurat to prawda.
-Podoba ci się? Lecisz na nią?
- Jedyną panną na którą lecę jesteś ty skarbie. – musnął mój policzek.
- A ona?
- Jessi ona ma męża i dziecko. Proszę cię.
- Przepraszam.
- A wiesz, że nawet mnie to kręci.
- Ale co?
- Ta twoja okropna zazdrość. – po tych słowach zachłannie wpił się w moje usta. A mi było tak cholernie dobrze. Znowu.
- A teraz chodź do wody!
- Nigdzie nie idę.
- Obiecałaś!
- No ok., ok. – miał rację, jak obiecałam, musiałam tak zrobić. Kwestia honoru, a w moim odczuciu był on najważniejszy na świecie.
Sebek jest nieobliczalny! Ja potulnie z nim chciałam wejść do wody, a on wziął mnie na ręce i wrzucił do morza. Chlapał mnie, oblewał wodą, no gorzej niż ze Stefanem i Michaelem. Chociaż ich było dwóch, a on jest jeden! Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Zachlapał mi całą twarz łącznie  z włosami, ale żeby nie było ja też go pochlapałam! W pewnym momencie tak zaczęliśmy się wygłupiać, że poczułam coś miękkiego na plecach, a po chwili usłyszałam głośny plusk. Odwróciłam się. Okazało się, iż wywaliliśmy jakąś osobę leżącą na dmuchanym materacu.
- O matko przepraszam bardzo. – zaczęłam po angielsku. Głowa poszkodowanej osoby się odwróciła. To był Gregor.
- Co wy tu do cholery wprawiacie? Myślicie, że jesteście sami? Plaża to nie wasza własność! – był wściekły.
- Uspokój się, przeprosiłam cię przecież. O co ci chodzi?
- O wasze zachowanie! Gorzej niż z dziećmi!
- Możesz nie wrzeszczeć?
 - Bo co?
- Bo masz 24 lata, a nie 5!
- Co tu ma do rzeczy mój wiek?
- Nie wiek, ale dojrzałość. Dojrzałość do pewnych spraw. A ty jesteś pusty, ale chyba lepszym stwierdzeniem w tym momencie będzie płytki nie sądzisz? – rozbawiły mnie własne słowa.
- Mów sobie co chcesz. Mało mnie obchodzi twoje zdanie.
- Jeszcze kilka dni temu chciałeś się zgrzebać, żebym tylko wypowiedziała do ciebie chociaż jedno słowo, a dziś tego nie pamiętasz! A może nie chcesz pamiętać? Nieładnie panie Gregorze. – popatrzyłam na niego wzrokiem przepełnionym żalu, smutku za te wszystkie oszustwa, wyrządzone krzywdy. – Chodź kochanie idziemy. – podkreśliłam drugie słowo. Dlaczego? Wiedziałam, że jest zakochany, więc chciałam żeby teraz jego bolało. Mocno.  Tak jak mnie, kiedy mówił do mnie te wszystkie przykre słowa. Opuściliśmy wodę.

Na plaży posiedzieliśmy jeszcze godzinę. Nie zamierzałam uciekać przed Schlierim tylko dlatego, iż on jest zniesmaczony naszą obecnością. W drodze do hotelu Seb znów zaczął nieprzyjemny temat.
- Nie uważasz, że on potrzebuje czasu i kolejnych szans?
- Jakich szans?
- Od nas, żebyśmy poczekali aż wszystko sobie poukłada, przemyśli swoje zachowanie.
- Na niego takie coś nie działa. Najlepiej będzie dla niego, jeżeli pogodzi się z przegraną, że mnie nie zdobędzie. Sebastian, ja nie jestem przedmiotem do cholery! Nie pozwolę sobie na takie traktowanie, na ubliżanie. Jestem ostrzejsza niż wszystkie panienki.
- Właśnie dlatego jesteś wyjątkowa.
- A ty dziś strasznie słodzisz.
- Oj tam po prostu cię kocham.
- Przecież wiesz, że ja ciebie też.

Po powrocie do hotelowego pokoju było już późno. Umyłam się, po mnie do łazienki wszedł chłopak, natomiast mi zaczął brzęczeć telefon.

Od mama do ja:
Kochanie dlaczego się nie odzywasz? Strasznie się martwię.

Od ja do mama:
Przepraszam, obiecuję że jutro zadzwonię.

Od mama do ja:
Dobrze, dobrze. Wszystko u ciebie w porządku córeczko?

Od ja do mama:
Tak, a u Was?

Od mama do ja:
U nas również. Życzę ci miłej nocki. Nie odpisuj już. I koniecznie jutro zadzwoń!

Fakt, zaniedbałam rodzinę, rzadko dzwoniłam, trochę wstyd. Podłączyłam komórkę do ładowania i położyłam się na łóżku. Usłyszałam głos otwierających się drzwi, po chwili do moich nozdrzy zaczęły docierać dosyć przyjemne zapachy męskiego żelu pod prysznic. Zobaczyłam nad sobą głowę Sebastiana.
- Wygodne to łóżko? – zapytał się.
- No nie wiem. – odpowiedziałam trochę zalotnie.
- To koniecznie musimy je przetestować. – zamruczał i znów cholernie szybko przyparł swoimi miękkimi wargami do moich. 
 -------------------------------
Hej!
Rozdział miał być jutro, ale rano jest F1, potem jadę, więc cały dzień praktycznie mnie nie będzie. 
Dziękuję za tak motywujące słowa pod tamtym rozdziałem ;* Piszcie co sądzicie o tym. Jutro tak jak wspomniałam F1 i trzymamy kciuki za Sebastiana! 
Tak więc do następnego!
Buziaki <3

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział XVII



Następnego dnia czekała mnie obiecana kawa z Michaelem. Obiecałam, więc słowa dotrzymam. Lubię go naprawdę. Przed treningiem udaliśmy się do kawiarenki w pobliżu plaży. Siedliśmy na terasie z widokiem na piękne morze! Czekając na zamówienie odpłynęłam. Całkowicie pochłonęłam się widokiem powolnych odbijających się fal. Wtedy pomyślałam o Sebku. Przecież jego oczy też takie były, błękitne-niczym toń morska. Czy to wszystko naprawdę się dzieje?  Jeszcze kilka miesięcy temu nawet go nie znałam, nie znałam chłopaków, byłam bez pracy. Moje życie było nudne, a teraz wszystko potoczyło się szybko, zdecydowanie za szybko. Poczułam się jak marionetka  w swoim życiu, a przecież kiedyś obiecałam sobie, że nigdy nie wydarzy się  nic takiego, że nie będę płakać za żadnym mężczyzną, że zawsze będę unosiła się honorem. I wszystko oprócz tego pierwszego podtrzymuję nadal.
- Państwa zamówienie. – z rozmyślań wyrwał mnie głos kelnerki, która z dużą ciekawością wpatrywała się w chłopaka siedzącego naprzeciw mnie.
- Dziękujemy. – odparł Michi, posyłając jej jeden z najlżejszych uśmiechów. Kobieta poczuła się trochę urażona i z dziwną miną odeszła na swoje stanowisko.
-  Michael olałeś ją. – stwierdziłam z rozbawieniem.
- Naprawdę na mnie leciała?
- Nie udawaj, że nie wiesz. – upiłam łyk gorącej cieczy.
- Może trochę zauważyłem.
- Ładna nawet. – stwierdziłam.
- Czy ja wiem. Jess wygląd to nie wszystko. Nie patrzę na to. Dla mnie liczy się to jak dogaduję się z drugą osobą, jakie mamy relacje, co nas łączy, co nas dzieli. To jest ważne.
- Mówisz jak filozof.
- Kiedyś chciałem studiować filozofię, ale cóż. Serce wybiera. Wybór padł na skoki.
- Kochasz to bardzo mocno, prawda?
- Kocham to tak samo jak ty teraz pewną osobę. – upił latte.
- Skąd ty wiesz, że teraz jest ktoś ważny w moim życiu?
- Oprócz filozofii interesowałem się też psychologią. Wyczuwam uczucia ludzi.
- Zaczynam się ciebie bać.
- Może powinnaś. – zaśmiał się. – Wiem też, że bałaś się naszego wyjścia na kawę. Jess nie zakochałem się, chcę być tylko twoim dobrym kumplem, może przyjacielem. Świetnie się rozumiemy, nie chcę psuć naszych relacji, a wręcz przeciwnie budować ją coraz bardziej. Nie jestem Gregorem.
- Ty go znasz, powiedz dlaczego on taki jest?
- Dlaczego zachowuje się jak dupek wobec ciebie?
- Między innymi..
- Zakochał się. – wzruszył ramionami. – Wiem w żaden sposób go to nie usprawiedliwia. Tylko Gregor cholernie nie lubi przegrywać, a wie że jest na straconej pozycji. Ten chłopak ma niesamowite szczęście. Jesteś z nim szczęśliwa, to widać.
- Tylko Michi, my nawet nie jesteśmy oficjalnie razem. Ale tak, jestem szczęśliwa.
- To zrób pierwszy krok. Faceci nie są zbyt skłonni do takich rzeczy.
Jaką ja byłam szczęściarą, że miałam tak fantastycznych ludzi jak Michael. Kilka prostych słów dały mi niesamowitego ‘kopa’ na następne dni.
------------
Półtora tygodnia treningu minęło nim się obejrzałam. Co to dla mnie oznaczało? 9 dni wolnego. Czy coś się zmieniło przez ten czas? Uczyniłam duży postęp! Zaczęłam rozmawiać z Gregorem. Mówiłam do niego codziennie jakieś hm…. Kilkanaście słów! Zawsze jakiś progres. Martwiłam się o Sebastiana, rzadko dzwonił, mało pisał. 2 dni temu przyjechała Kaja, a Morgi oszalał ze szczęścia. Nie odstępuje jej na krok. Dba o nią, pyta czy jej niczego nie potrzeba, jak się czuje. Ja bym zwariowała. A Kaja? Wręcz przeciwnie, bardzo jej to schlebia. Thomas nawet chciał przerobić Didla żeby ten zamienił się z Kają i miał pojedynczy pokój, a on mieszkał z dziewczyną. Wtedy to ja zainterweniowałam! Wiem,  są dorośli , ale zrobiło mi się szkoda Dietharta, a poza tym to była moja najdroższa siostra! Żebym nie wyszła na jędzę, Kaja też nie pałała się do zamieszkania z Morgim.  
----------
Obładowana zakupami ze spożywczego podążałam w kierunku hotelu. Postanowiłyśmy z Ewką i Kają urządzić  kobiecy wieczór. Taka mała imprezka.  Zebrałyśmy się w pokoju mojej siostry ciotecznej.  Po rozpoczęciu drugiej butelki wina byłyśmy już lekko pijane.
- Kaja powiedz jak tam ci się układa z Thomasem? – spytała Ewka.
- A jak ma mi być? Przecież nie jesteśmy razem, znamy się tydzień, ale dogadujemy się wspaniale.
- A całowaliście się już? – czknęła.
- Ewka! – skarciłam ją.
- Nic się nie dzieje Jess. Tak Ewa całowaliśmy się już.
- A u was co słychać? Nie planujecie maluchów?
- Teraz nie, ale może kiedyś. Jesteśmy jeszcze młodzi. A Jessi gdzie twój Romeo?
- Chyba w domu. – rzekłam.
- Chyba?! – wykrzyknęły chórem.
- Skąd mam wiedzieć, nie dzwonił od 2 dni, nie pisał. Za to uwaga  wczoraj rozmawiał ze swoim najlepszym przyjacielem.
- Czyli kim? – zapytała Kaja.
- Gregorem. – odpowiedziała za mnie Ewka. – Nie załamuj się Jess. Będzie dobrze. Przetrwacie ten kryzys, razem.
- Proszę cię, nie ma żadnych nas, nie ma razem. Jestem ja i jest Sebastian. A wiesz,  ja naprawdę myślałam, że się uda. Pokonując tą odległość, różne zawody, a mam wrażenie że to wszystko było jak skorupka jajka i tak cholernie szybko pękło.
- Dobra dziewczyny głowy do góry! Nie załamujemy się!
Straciłam rachubę czasu, nie wiem która była i ile butelek już poszło. Kończyłyśmy chyba czwartą, lecz śmiechu było przy tym multum.

[W tym samym czasie Morgi i Gregor]
- Ej Thomas nie sądzisz, że coś ich długo nie ma?
- Sądzę, przecież Kaja jutro będzie umierać!
- Może nie opiły się tak bardzo?
- Nie widziałeś tych zakupów?
- A może już śpią, tylko Jess została u twojej dziewczyny?
- To nie jest moja dziewczyna!
- Ale chciałbyś!
- Przecież krótko ją znam! Nie rób ze mnie dupka bez uczuć, ok.?
- Przepraszam, jeśli to tak zabrzmiało. Chodź do Stocha, może jego żona wróciła.
- Dobry pomysł.
Zeszli na dół i czym prędzej pognali pod właściwe drzwi. Zaczęli mocno uderzać w drewniany materiał.
- Co wy tu robicie? – zapytał zaspany Stoch.
- Jest Ewka? – wypalił Gregor.
- Nie ma jeszcze. Która jest godzina?
- Jakaś 01.20.
- Która? Gdzie ona jest?
- Chyba są jeszcze u Kai. Trzeba po nie iść.
- Czekajcie tylko włożę coś na siebie.
- Pospiesz się.
Po kilku minutach w trójkę zaczęli kroczyć do dobrze im znanego celu.
- Otwierajcie! – zaczął Morgi. Nagle otworzyła im ledwo trzymająca się na nogach Kaja.


Gadałyśmy w najlepsze, aż nagle zaczął dobiegać do nas hałas dobijania się do drzwi. Do pomieszczenia wparowali chłopcy. Kamil zabrał Ewkę, Morgi zajął się Kają, a ja siedziałam i patrzyłam się na Gregora.
- Idziemy?
- Nie wiem czy dam radę. – popatrzyłam na niego.
- Chodź. – podszedł, wziął mnie na ręce i dumnie zaczął kroczyć. Nie protestowałam, bo niby po co. Położył mnie na łóżku.
- Dzięki. – wybełkotałam.
- Nie ma za co. Masz szczęście, bo jesteś lekka.
- A jakbym była ciężka?
- To bym cię nie wziął.
- Świnia. – skwitowałam.
- Co tam mruczysz?
- Nic, nic.
- To dobranoc.
- Dobranoc.
Padłam, po prostu padłam. Nie wiem kiedy, wiem że nastąpiło to bardzo szybko.
Następnego dnia wstałam o 10, ale o dziwo czułam się świetnie. Nic mnie nie bolało, nie było mi niedobrze. Od razu pognałam do łazienki, przemyłam swoje chude ciało letnią wodą, umyłam długie włosy i poszłam szykować ciuchy. Nie wiem co mnie kusiło, ale miałam plan, żeby ubrać się genialnie. Tak więc wybrałam czarne, krótkie, skórzane spodenki i białą, zwiewną koszulę na ramiączkach. Włosy zaczesałam na bok.
- Super wyglądasz. – odezwał się mój współlokator.
- A dzięki. Idziesz na śniadanie, czy już byłeś?
- Nie, jeszcze nie byłem. Muszę jeszcze skorzystać z toalety.
- Ok., to widzimy się na dole.
W drodze do windy spotkałam Michaela, który szedł po korytarzu ze swoją kanapką.
- Ej Michi!
- Słucham cię Jess.
- Dasz mi gryza? Proszę. – zrobiłam kocie oczka.
- Masz, masz.
- Dzięki wybawco, dobra lecę na dół.
- Nie ma za co. – uśmiechnął się i zniknął za rogiem.
Szłam dalej korytarzem aż nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek, a drugą ręką przysłania oczy. Już miałam krzyczeć, ale poczułam ten zapach. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Domyślałam się, że to jego pokój.
- Co ty tu robisz wariacie? – nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo poczułam jego usta na swoich. Usta Sebastiana.
- Skąd wiesz, że to ja? – odrzekł przerywając piękną chwilę.
- Twoje perfumy, twój dotyk. Znam je na pamięć, wiesz?
- Nawet nie wiesz, jak strasznie tęskniłem!
- Ja też, chociaż przez ostatnie dni nie pisałeś, nie dzwoniłeś. Jestem wściekła. – popatrzyłam w jego tęczówki.
- I tak mnie kochasz.
- Skąd ta pewność panie Vettel?
- Widzę to.
- Ty też mnie kochasz. Widzę to. – papugowałam.
- W końcu jesteś moja.
- Twoja?
- Tylko moja. Moja kochana dziewczyna, którą kocham najbardziej na świecie. – znów poczułam jego miękkie wargi. – Chyba, że nie chcesz?
- Nie opowiadaj głupot. – tym razem to ja wpiłam się w niego. – A w ogóle to skąd wiedziałeś, który hotel, który pokój?
- Cóż. Mój przyjaciel to niczego nieświadoma papla.
- Rozumiem. Jakie masz duże łóżko. – puściłam mu oczko.
- Prawda? Idealne dla nas. – poruszył brwiami, najlepiej jak tylko mógł.
- Dobrze mój Romeo, zejdziesz ze mną na śniadanie, bo wiesz zaczyna burczeć mi w brzuchu.
- No nie wiem, nie wiem. Jak ładnie poprosisz.
- Wystarczy? – cmoknęłam go lekko w wargi.
- Będzie ciężko.
- Chodź, nie marudź. – chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam ze sobą, zaprowadzając nas tym samym na korytarz.
W ułamku sekundy mnie wmurowało. Poczułam palący wzrok na naszych splecionych dłoniach. Cholernie się przestraszyłam.
- Sebastian co ty tutaj robisz? – usłyszałam głos. Głos Gregora……..
----------------------------------
Hej Kochane! 
Wiem miało być później, ale jest teraz. Stęskniłam się. 
Chciałam Wam oznajmić, że ten blog, powoli będzie się kończył. Być może zostało tylko 11 rozdziałów. Mam plan na nowego bloga, chciałabym Was prosić o oddanie głosu w ankiecie, chociaż w mojej głowie układa się już fajny scenariusz.
Dziękuję za tyle wyświetleń, tyle ciepłych słów! Jesteście niesamowite, czytając moje 'wypociny'.
Buziaki <3