Nie lubię wyjazdów. Trudno, taka już jestem, jak zwykle marudna. Przez pobyt w Austrii nauczyłam się być punktualna, co nie było takie łatwe. Jak widać wszystko ma swoje plusy oraz minusy. Dotarłam na lotnisko o wyznaczonej godzinie, nie byłam ostatnia. Przywitałam się z ekipą. Morgi „zaklepał”, że w samolocie siedzi obok mnie. Przystałam na to, lepszy on niż Schlieri. O nie, tego bym nie wytrzymała. Znów usłyszałabym jakieś miłe, zalotne słówka. Mam ich dość. Gdybym tylko miała chłopaka może by się odczepił. No tak! Ale ja go nie mam. Oczywiście jest Seb. Niestety nie jesteśmy parą, a szkoda. Nie można mieć tego, czego się pragnie. Wiem jedno, kocha mnie i ja jego również. Może w przyszłości coś z tego będzie. Zajęliśmy miejsca.
- Jess, ostatnio jesteś jakaś dziwna.
- W jakim sensie?
- W takim, że promieniejesz. Czy coś wyjątkowego dzieję się
w twoim życiu.
- Thomas, przepraszam nie mogę ci powiedzieć. Tak dzieję
się. Nic więcej ci nie zdradzę. Lepiej powiedz co tam u ciebie.
- Dobrze. Wiesz, nawet bardzo dobrze.
- Ej kolego! Coś więcej, nie bądź skryty.
- A ty jesteś! Nie bawimy się tak.
- Ale ja muszę, no mów. Nie drażnij się ze mną.
- Wczoraj na gali poznałem taką jedną dziewczynę.
- Ooo jak ma na imię?
- Kaja, jest Polką. Zupełnie jak ty.
- Super. Ja znam tylko jedną Kaję, która jest moją siostrą
cioteczną. Nie widziałam rok, szanownej pani Kai Morv. – uśmiechnęłam się.
- Że jak powiedziałaś? Kaja Morv?
- No tak, a co?
- Ona miała takie samo nazwisko.
- Opisz ją.
- Brunetka, szczupła, 26 lat, brązowe oczy.
- Morgi spotkałeś moją siostrę cioteczną!
- To nieprawdopodobne.
- Na co czekasz, umów się z nią po Chorwacji.
- Nawet nie wziąłem numeru.
- Geniuszem roku, to ty nie zostaniesz.
- I co teraz?
- Masz szczęście, że masz mnie. Jeśli nie zmieniła numeru to
jesteśmy uratowani, jeżeli zmieniła obdzwonię calutką rodzinę.
- Pomożesz mi?
- Jasne, szczęściu trzeba pomóc, nie? – puściłam mu oczko.
Szczerze się cieszyłam. Nie chciałam, by Thomas robił sobie
jakichkolwiek nadziei związanych z moją osobą. A Kaja była strasznie
sympatyczną osobą. Kamil również ją znał. Wspólnie bawiliśmy się, gdy tylko ta
przyjeżdżała do nas, z Rzeszowa. Lot minął mi bardzo szybko. Wysiedliśmy z
samolotu, a następnie skierowaliśmy się w stronę dużego autokaru, którym
mieliśmy dojechać do hotelu. Przez okna podziwiałam piękne krajobrazy, uwielbiałam
odwiedzać nowe miejsca. Poznawać ludzi, ich kulturę, obyczaje. Ciekawiło mnie
to. Hotel był niesamowity! Już od zewnątrz całkowicie mnie oczarował, w końcu
posiadał pięć gwiazdek. Trener rozdał nam karty od pokoi, na szczęście każdy
miał osobną. Nie musiałam się zatem uganiać za Gregorem, by otworzył mi drzwi.
Udałam się za moim współlokatorem, który był uśmiechnięty od ucha, do ucha.
- Połknąłeś banana? – spytałam, gdy tylko weszliśmy do
pokoju.
- Co?
- No ciągle się uśmiechasz, jestem ciekawa dlaczego. –
wzruszyłam ramionami.
- No w końcu, przez trzy tygodnie będziesz ze mną spać.
- Że co?
- Nie w sensie, w łóżku, tylko w pokoju. Chociaż kto wie. –
poruszył brwiami.
- Gregor, bez takich, ok? Nic się nie wydarzy.
- Jesteś pewna?
- TAK. – niemal wykrzyknęłam.
Podeszłam do okna i zobaczyłam ich… Polaków. Szybko
wybiegłam z pomieszczenia, pobiegłam w stronę schodów. O mało co się nie
przewróciłam.
- Kaaaaamil!!! – krzyczałam i rzuciłam się wprost w jego
ramiona.
- Młoda, bo mnie zagnieciesz.
- Stęskniłam się!
- Ja też.
Wszyscy patrzyli na nas, uśmiechając się.
- A mnie olewasz! Jak zwykle on jest najważniejszy. –
udawała złą.
- No chodź tu Ewcia.
Uścisnęłyśmy się bardzo mocno. Tak strasznie tęskniłam.
- Ej, a ja?
- Ty też Maciek! Chodź tu do mnie Kocie!
Przytulałam się ze wszystkimi. Piotrek nawet mnie kręcił.
Słyszał nas cały hol, jak nie hotel. Z boku przyglądali się nam Niemcy. Ich
miny były straszne, jakby przyjechali na obóz przetrwania, a nie na wakacje. No
ludzie trochę luzu. Ich gwiazda Welli nawet zatykał sobie uszy. Lecz nawet
banda tych sztywniaków nie mogła mi popsuć tego cudownego wyjazdu.
- No Jess jesteś mi coś winna.
- Co Ewa?
- Nie rób ze mnie idiotki. Miałaś mi powiedzieć o..
- Dobra już wiem. Powiem wam dziś wieczorem, obiecuję. –
spojrzałam na nią i Kamila.
Ufam im, więc nie będę się zastanawiać nad wyjawieniem
prawdy.
- Co tam obiecujesz? – spytał Piotruś.
- Nic specjalnego.
- Noo powiedz.
- To miała być niespodzianka. Ale skoro nalegasz, to
obiecuję ci flaszkę.
- Ooo było tak od razu. Nie będę protestował.
Nie miałam co wymyślić,
a to jakoś szybko przyszło mi do głowy. Ewa na ucho szepnęła mi numer
ich pokoju. Odrzekłam, że będę za godzinę. Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na
łóżko. Gregor tylko popatrzył, pokręcił głową i wrócił do pisania notki na
blogu. Poleżałam chwilę, poczym wyjęłam
z walizki ciuchy na przebranie. W tych było mi niewygodnie. Upięłam jeszcze
włosy w dużego koka. Wypakowałam część ubrań. Spojrzałam na czas. Miałam 5
minut. Zeszłam piętro niżej, wyszukałam numer 211 i zapukałam.
- Wchodź młoda! – jaki kochany, ten Kamilek.
- A Ewa gdzie?
- W łazience, siadaj. To co tam się święci?
- Zaraz się dowiesz, nie gorączkuj się. – posłałam mu lekki
uśmiech.
Po chwil wyszła Ewcia.
- No to opowiadaj!
- Wszystko zaczęło się od odwiedzin mojego idola. Dobrze
wiecie o kogo chodzi. Wtedy on zaprosił mnie na GP Belgii. Chętnie się
zgodziłam, przecież oglądanie wyścigu na żywo to było moje marzenie.
Zaimponował mi, innymi słowy mówiąc spodobał. Na jednej z imprez opiłam się,
napisałam do niego SMS, w którym była właśnie zawarta informacja, o tym, iż mi
się podoba. Odpowiedział mi prawie taką samą wiadomością. Potem był ten wyjazd.
Zbliżyliśmy się do siebie. No i ostatnio wyznaliśmy sobie miłość.
- To super! Masz chłopaka! – pisnęła Ewka.
- Nie. Nie jesteśmy parą.
- Cooo? Jess, działaj. Nie możesz się ociągać. Bierz go,
póki jest chętny. Wiem coś o tym. – puściła mi oczko, a Kamil dziwnie się
spojrzał. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Dobrze całuje?
- Nie wiem, po co ci to wiedzieć, ale tak.
- A jaki jest w tych sprawach? - drążyła temat.
- Ewa, zboczeńcu! Nie uprawialiśmy sexu!
- Jeszcze go nie przetestowałaś? Słaba jesteś. – znów
padliśmy ze śmiechu.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Popatrzyłam na zegarek, który
wskazywał 22.
- Muszę się zbierać. Pa kociaki.
Wróciłam do pokoju, Gregor o dziwo nie spał. Leżał umyty i
oglądał coś w telewizji. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, przebrałam się
i wskoczyłam na łóżko.
- Ej spokojnie, kiedyś popsujesz wszystkie sprężyny, w tym biednym
materacu.
- No nie przesadzaj Greg. Nie ważę pięć ton.
- Właśnie, a ile ważysz?
- Po co ci to wiedzieć? Książkę o mnie piszesz?
- Tak po prostu. Chyba, że to twój sekret.
- No nie. Ważę 50 kilo.
- Tylko 4 kilo mniej ode mnie.
- No wiesz mięśnie ważą. – zaśmiałam się. Zagięłam go. Punkt
dla mnie, kolego.
- Ej, ale ja nie mam tłuszczu. Też mam mięśnie. Tylko no
wiesz… jestem mężczyzną.
- Naprawdę? Nie przypuszczałabym.
- Przestań się ze mnie nabijać! – poczułam poduszkę na
głowie.
- O nie! Tak się nie bawimy kolego. – odrzuciłam ją.
- To może pobawimy się inaczej.
- To znaczy, w jaki sposób?
- No wiesz, taki przyjemny.
- Ok. Chętnie.
- Mówisz poważnie. – zaczął być coraz bardziej napalony.
- Jasne Schlieri. Dobranoc! Niech ci się przyśni tak
przyjemna zabawa, byle nie ze mną. – wtuliłam się w poduszkę i uśmiechnęłam
triumfalnie.
Gregora zatkało. Nie wiedział co powiedzieć. Niedługo potem
zasnęłam.
----------------------------------------------------
Hej!
Dziś kolejna odsłona historii. Dziękuję, że ze mną jesteście!
Obiecuję, iż w tym opowiadaniu jeszcze niejednokrotnie pojawi się Maciek oraz Sebastian. Cierpliwości!
Uwielbiam Niemców, tym bardziej Andiego! Także nie gniewajcie się, za "sztywniaków".
Uwielbiam Niemców, tym bardziej Andiego! Także nie gniewajcie się, za "sztywniaków".
Chcę Wam przekazać, jakże wspaniałą nowinę ;) Za 70 dni zaczyna się PŚ! Ja już nie mogę się doczekać!! :)
A wczoraj, przyszedł mi kolejny autograf, tym razem z Japonii od Daiki Ito. Super prezent na weekend :)
Także do następnego!
I buziaki <3