środa, 1 lipca 2015

Epilog



„Czy jest coś gor­sze­go niżeli śmierć? Życie, jeśli prag­niesz umrzeć.”

5 lat później
Ze łzami w oczach znów zgniatałam ten cholerny świstek papieru, który był ostatnią pamiątką po nim. Mimo, że w naszych relacjach wiele się zdarzyło, tak bardzo go potrzebowałam. A on jak gdyby nigdy nic odszedł. Tak nagle. Niespodziewanie. Z dnia na dzień. W ułamku sekundy. Dlaczego? Po raz kolejny odwinęłam mocno poturbowaną kartkę i przeczytałam jej treść:

Moja Kochana Jessi!
Kochana, moja – mogę już tak napisać, bo wiem że się nie obrazisz. Kiedy to będziesz czytała ja będę patrzył na Ciebie z góry. Widzisz, życie funduje nam wszystkim milion różnych przeżyć. Ja dziękuję za to, iż było dane mi Cię poznać. Nie obwiniaj się za to co zrobiłem, ale zrozum nie mogłem inaczej. Chodziłem do specjalisty, jak widać na marne. To wszystko było silniejsze ode mnie. Uczucie mnie zżerało.  Gdy widziałem Ciebie szczęśliwą. Nie myśl o mnie źle. Ja naprawdę pragnąłem Twojego szczęścia z całego serca, lecz myśl że to nie ja je Ci dawałem mnie zabijała. Będąc świadkiem na Waszym ślubie było mi cholernie źle. Widząc Was całujących, przytulających się. To było ponad moje siły. Może powinienem się odizolować? Nie! Nie chciałem tego. Zawsze chciałem być blisko Ciebie        i pamiętaj zawsze będę. W najlepszych chwilach, czy tych najgorszych.  Zawsze traktowałaś mnie jak przyjaciela, a ja pragnąłem czegoś więcej.  Jeszcze raz proszę Cię nie bądź na mnie zła   i pomyśl czasem o mnie, kiedy mnie już nie będzie, a jedyną pamiątką po mnie będzie ta kartka oraz kilkanaście wspomnieć. Również te, które nie powinny się w ogóle wydarzyć, bo nigdy nie zasłużyłaś na nie.  Kocham Cię, kochałem i zawszę będę kochać.
Gregor


Niewidzialna furtka nagle się otworzyła, a łzy zaczęły spływać szybciej niż zawsze. Nie powstrzymywałam ich. Tak cholernie było mi źle.  Znów wróciły wspomnienia z tamtego dnia, gdy zadzwonił Morgi i oznajmił, że jego już nie ma, podciął sobie żyły i odszedł. Przeze mnie. Myślałam, iż poradził sobie z tym uczuciem, a jednak ono go zabijało. Miłość potrafi być piękna, ale potrafi też nas kompletnie zniszczyć. 

Miałam obok siebie Sebastiana, od niedawna męża. To on dawał mi największe wsparcie, pocieszał, chociaż jemu też było trudno. Stracił bliską osobę, przyjaciela. Oboje byliśmy w trudnej sytuacji, ale nie mogliśmy się poddać, musieliśmy stawić czoła przeciwnością losu. Bo życie jest ciężkie. Stawia przed nami różne wyzwania. I tylko od nas zależy jak sobie z nimi poradzimy. 

„Dlacze­go to wszyt­ko mu­si być ta­kie trud­ne?!
...Bo nie na­zywałoby się "Życie".”
-------------------------------------------------------------
Hej!
"To już jest koniec" - cytując słowa piosenki. Postanowiłam w dość brutalny sposób zakończyć ten blog.
Dziękuję Wam z całego serca za aktywność, że byłyście ze mną, komentowałyście historię Jess i spółki. 
Zżyłam się z tym opowiadaniem i będzie szkoda go opuścić, ale coś się kończy, coś zaczyna.
Więc jeśli nie macie mnie dość to zapraszam na kolejnego bloga, na którym pojawił się już prolog. Mam nadzieję, że dalej będziecie ze mną.
Do zobaczenia  już tam!
Buziaki Kochane i jeszcze raz dziękuję <3

                   NOWY BLOG --> http://zaufajmyodnowa.blogspot.com/

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział XXI



24 grudnia, czyli najpiękniejszy dzień roku według mnie. Wigilia. Spędzenie czasu z całą, najbliższą rodziną. Świąteczna atmosfera, unoszące się po całym domu zapachy przepysznych potraw. Wreszcie choinka, którą od dziecka kochałam ubierać. Zawsze istniał ten sam system. Najpierw światełka, bombki, łańcuchy i na końcu czubek, w postaci złotej gwiazdy. Od rana moja komórka nie przestawała dawać o sobie znać. Nieustannie przychodziły SMS-y z życzeniami: Polacy, Austriacy, pojedyncze osoby z innych państw.  Również znajomi, z którymi ostatnimi czasy się nie kontaktowałam. Moją szczególną uwagę przykuła wiadomość od Gregora.

Od Gregor do ja:
Jessi z okazji tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia chciałbym Ci życzyć wszystkiego dobrego. Pewnie życzenia złożę Ci jeszcze podczas TCS. Będę oryginalny, nie napiszę żadnego wierszyka. Po prostu mam nadzieję, że spędzisz bardzo miło Święta, a nadchodzący rok ułoży się po Twojej myśli.

Ten SMS był taki naturalny, prawdziwy, wydawało mi się, że pisał go impulsywnie, to o czym  w tej chwili naprawdę myślał. Chyba się starzeję – zaczynają mnie wzruszać banały.

Kiedy zjawiła się cała rodzina, która miała przybyć czułam pewną pustkę, związaną z brakiem Sebastiana. Popołudniowy telefon, życzenia – żadne z nich nie zastąpiły braku jego obecności. Umówiliśmy się, że za dwa dni, przyjedzie po mnie i razem pojedziemy na pierwszy  konkurs Turnieju. Przekazałam trenerowi, iż będzie się miał kto mną zająć, będę w bezpiecznych rękach i nic złego mi się nie stanie.
---------------------------------
Następnego dnia po odbyciu wizyty w kościele, wspólnego siedzeniu przy stole musiałam zacząć się pakować. Jutro miał przyjechać Seb. Już jutro! Bardzo się niecierpliwiłam.

Siedziałam z rodzicami i bratem przy kominku, oglądaliśmy jakiś film, który swoją drogą był bardzo śmieszny. Ok. 17 usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Mama, jak to gospodyni domu pognała zobaczyć kto to. Ja nigdy się do tego nie rwałam, z czystego lenistwa. Po chwili usłyszeliśmy krzyk:
- Jess!!
- Coo?
- Przyjdź razem z tatą. Jakiś pan się chyba zgubił. – zdziwiłam się, jaki pan? Zgubił? W Święta?
Ojciec zerwał się z fotela i razem ze mną pognał do holu. Tym panem był Sebastian! Od razu, gdy mnie zobaczył uśmiech zagościł na jego twarzy, zupełnie jak na mojej.
- Czego młodzieńcze szukasz? – odezwał się tata. Wkroczyłam do akcji. Przybliżyłam się koło chłopaka.
- Mamo, tato. To jest mój chłopak, Sebastian. – rodzicom zrobiło się głupio, przesłali mu przepraszający uśmiech.
- Przepraszamy pana za tak nietaktowne zachowanie. – zaczęła rodzicielka.
- Tak, moja żona ma rację. Miło pana poznać. – przetłumaczyłam mu po cichu słowa rodziców, w odpowiedzi Seb lekko się uśmiechnął. – Nie odpowie nic pan? – zdziwił się ojciec.
- Oj Marcin, może chłopak się krępuje, dajmy mu spokój. – musiało to wyglądać komicznie. Zdezorientowane małżeństwo przyglądające się chłopakowi , które czeka na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony, a on tylko uśmiecha się i kiwa głową. Prawie płakałam ze śmiechu.- Dlaczego się śmiejesz córeczko?
-  Przecież Sebastian was nie rozumie. On jest Niemcem. Halo tu ziemia. – zaczęłam machać ręką.
- To jak my się dogadamy? – powiedzieli niemal równocześnie.
- Będę waszym tłumaczem. Chodźcie już z tego przedpokoju, za paręnaście minut do was dołączymy.
Gdy zostałam już sama z Sebastianem z uwagą spojrzałam w jego oczy, w których były jakieś dziwne iskierki.
- Idź po swoją torbę, czy coś do samochodu i chodź do pokoju.
- Nie będę przeszkadzał. Wynajmę jakiś pokój.
- Nie denerwuj mnie! Marsz do samochodu. – roześmiany chłopak posłusznie wykonał moje polecenia. Potem skierowaliśmy się na górę.
- To twój pokój? – zapytał.
- Tak.
- Mam tu spać? Z tobą?
- Łóżko jest duże, zmieścimy się. – puściłam mu oczko.
- Nawet się ze mną nie przywitałaś. – odparł z aktorskim wyrzutem.
- Nie wiedziałam, że przyjedziesz. Zrobiłeś mi dużą niespodziankę. – zarzuciłam ręce na jego ramiona, które oplotłam wokół szyi. Na odpowiedź nie czekałam długo. Poczułam ciepłe dłonie na swoich biodrach.
- Tęskniłaś? – kiwnęłam twierdząco głową.
- A ty?
- Bardzo. Odliczałem tygodnie, dni, godziny, minuty, sekundy.
- Nie przesadzaj, z matmy dobry nigdy nie byłeś. – zaśmiałam się.
- Ale ty jesteś. Psujesz naszą  romantyczną chwilę.
- Obiecuję się poprawić. – nie czekałam na żadne odpowiedzi. Szybko i zachłannie wpiłam się w jego ciepłe wargi. Czekałam na niego. Nie mogliśmy się oderwać. – Seb, musimy zejść na dół. – popatrzyłam na niego.
- Spowiedź przed twoimi rodzicami?
- Może nie będzie tak źle. Chodźmy. – ujęłam jego dłoń i mocno splotłam nasze palce.
Wparowaliśmy niczym huragan do salonu. Mama zaproponowała, że zrobi nam po kubku herbaty. Postanowiłam jej pomóc, zostawiając tym samym Sebastiana z tatą i bratem. Rodzicielka nastawiła wodę, a ja przygotowałam naczynia.
- Jak ci z nim? – usłyszałam po chwili.
- Bardzo dobrze.
- Widzę, że jesteś szczęśliwa córeczko. – mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Aż tak widać?
- No nie dałabyś rady tego ukryć. – zalała wrzątkiem herbaty, chwyciła dwie. Gestem wskazała mi, żebym zabrała pozostałe. – A i jeszcze jedno.
- Tak? – odwróciłam głowę.
- Masz bardzo dobry gust. – puściła mi oczko.
Poczułam, że moje policzki się zaczerwieniają lecz i tak z podniesionym czołem weszłam do salonu.

Czas ‘rodzinny’ minął nam dość przyjemnie. Zabawiłam się w tłumacza, chociaż mój tata umiał mówić trochę po niemiecku. Trochę – mam na myśli pojedyncze słówka i gestykulację, ale dobre i to. Wybiła 20.30, więc pożegnaliśmy się z rodzicami i poszliśmy do mojego pokoju. Chciałam pobyć z nim sama. Najpierw ja poszłam wziąć kąpiel, a następnie Sebastian. Kiedy on wychodził z łazienki, ja leżałam pod kołdrą, czekałam na niego. Szybko wsunął się koło mnie.
- Aż tak ci zimno? – zapytałam.
- Koło ciebie już nie. – objął mnie ramieniem i delikatnie musnął mój obojczyk. Ja w tym czasie sięgnęłam po pilota.
- Co będziemy oglądać?
- Może posłuchamy? Hmm? – nacisnęłam właściwy guzik i już po chwili usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek.
- Fajnie, że coś rozumiem. Ale melodia całkiem fajna.
- Całkiem? – utopiłam spojrzenie w jego oczach.
- Yhm. – wymruczał, a ja dalej patrzyłam na niego.
- Ciągle czuję Cię, jak całujesz mnie,
Widzę Twoje oczy.
A ja kocham Cię, kiedy tulisz mnie
Mocno tak do siebie.
Zawsze z Tobą być, nie chcę więcej nic,
Budzić się przy Tobie.
Obiecuję Ci, wszystkie moje sny
Są dla Ciebie.
– zaczęłam nucić słowa piosenki.
- Wiesz bardzo mi się to podoba, ale możesz mi przetłumaczyć? – pokręciłam głową.
- Tym razem to ty popsułeś romantyczną chwilę. – zaśmiał się.
- Przepraszam, ja też się poprawię. – podniósł głowę i szybko wtopił się w moje usta. Nie był to zwykły pocałunek. Wyrażał tęsknotę po tylu tygodniach.
------------------------
Następnego dnia nie mogliśmy długo pospać. Z samego rana zebraliśmy się, wzięliśmy ekwipunek i wyruszyliśmy na podbój Turnieju Czterech Skoczni. Chłopaki byli w świetnej formie. Wiedziałam, iż ta impreza będzie nasza!
Po parunastu godzinach dotarliśmy na miejsce. W holu czekała cała ekipa.
- Nasza Jessi!! – rzucili się na mnie Michi i Kraft, kiedy tylko weszłam do środka.
- Jak dzieci, też tęskniłam. – objęłam ich mocno i skierowałam się w stronę trenera.
- Witam pa.. – nie skończyłam dokończyć.
- Z trenerem się nie przywitasz? – mocno mnie objął. – Stęskniłaś się za nami?
- Taaak! Nie widzieliśmy się przecież tydzień. – sarkastyczna Jess zaczynała panować. Dobrze, że nikt tego nie wyczuł. – A wy co czekaliście wszyscy na mnie?
- Jasne! – wykrzyczał Kraft.
- My też niedawno przyjechaliśmy. – odezwał się Gregor. – posłałam mu lekki uśmiech.
- Schlieri matole nie umiesz być grzeczniejszy dla naszej kochanej Jess! – posłał mu złowrogie spojrzenie, które w ułamku sekundy zniknęło,  kiedy popatrzył na mnie. Gregor nagle przygasł i na pewno nie spowodował tego Stefan.
- Który podrywa moją dziewczynę? – wtedy poczułam rękę na mojej tali.
- Nic się nie bój Sebastian, my jej zawsze pilnujemy. – zarzekał się Stefanek,  a ja podniosłam brew do góry.
- Tak kochanie, to prawda. Szczególnie jak się opiją i śpią w loży. – zaczęliśmy się śmiać.
Seba przywitał się ze wszystkimi, a następnie skierowaliśmy się do wyznaczonych pokoi.
Wieczorem dostałam wiadomość:

Od Gregor do ja:
Jess mogę Wam przeszkodzić? Wiesz o co chodzi.

Od ja do Gregor:
Wiem :) Pokój 216.

Po upływie niecałych pięciu minut usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko podniosłam się z łóżka i otworzyłam. Niczego nieświadomy Sebastian spojrzał na przybysza. Powoli wstał, stając naprzeciw Gregora.
- Co ty tutaj robisz? – w jego głosie czuć było nutę złości.
-Przyszedłem cię przeprosić Sebek.
- Nie sądzisz, że lepiej by było gdybyś najpierw przeprosił Jess?
- Już to zrobił. – wtrąciłam. – Dostał ostatnią szansę.
- Ostatnią?
- Tak, Sebastian. – odpowiedziałam szybko.
- Stary, naprawdę cię przepraszam. Nigdy nie powinno do tego dojść, żebym pokłócił się z najlepszym przyjacielem, żebym się do niego nie mógł odezwać, żebym w przeciągu kilku cholernych minut wszystko spieprzył. Przepraszam.
- Dobra, najpierw wyjaśnijmy sobie najważniejszą kwestię.
- Jaką? – Gregor spojrzał na niego z pytajnikami w oczach.
- Nigdy więcej nie skrzywdzisz mojej dziewczyny, inaczej stracisz też przyjaciela.
- Nigdy więcej. – po tych słowach Sebastian uściskał Gregora, któremu widocznie ulżyło.
Schlieri nie chciał nam przeszkadzać i długo nie siedział z nami. Cieszyłam się, wiedząc szczęście Vettela. Był zadowolony. W końcu odzyskał najlepszego przyjaciela.
---------------
Ku mojemu zaskoczeniu kierowca F1 został z nami do końca Turnieju, który był dla nas fantastyczny! Sama cieszyłam się z powrotu Kamila, któremu poszło bardzo dobrze. A moi bohaterowie zaskoczyli najbardziej! Kto spodziewał się po tych chłopakach takiego wyczynu? Kto obstawiał, że to oni poradzą sobie najlepiej z presją?   W Bischofshofen to właśnie Stefan odbierał trofeum za cały Turniej Czterech Skoczni,  a na drugim miejscu stał Michi, który wygrał po raz pierwszy konkurs Pucharu Świata. Co wtedy czułam? Na pewno dumę. Dumę, że to właśnie moi chłopcy poradzili sobie najlepiej!
-----------------------------------------------
Hej!
Kiedy patrzę na datę ostatniej publikacji i na dzisiejszą jest mi wstyd. Przepraszam Was. Każdą z osobna. Ostatnie tygodnie szkoły jednak nie były tak kolorowe. Liczne poprawy, itp. Dałam radę, przebrnęłam i wracam. Wierzcie, czy nie, ale Wasze blogi zawsze czytam, lecz nie komentuję, ponieważ nie jestem wtedy na laptopie. Teraz po publikacji od razu lecę komentować. Tak, czy siak nadszedł upragniony czas... wakacje! Jak co roku od kilku już lat jadę do Wiednia i bardzo się cieszę, bo kocham ten kraj! A Wy macie już jakieś plany?
Ostatnio narzekałyście, że jest za krótko. Tym razem chyba długość jest w miarę do wytrzymania :)
Także jeszcze raz przepraszam.
Piszcie co sądzicie i do następnego! <3

środa, 20 maja 2015

Rozdział XX



Musiałam przyjąć współpracę z Gregorem. Było ciężko. Czasem nie dawałam sobie kompletnie rady. Prawdziwym wybawieniem okazał się początek Pucharu Świata. Pierwsze nerwy, emocje.  Gregor próbował nas przeprosić. Nie udało się. Pozostaliśmy zimni. Ja i Sebastian. Dlaczego? Kiedyś to Greg zachowywał się jak zimny drań bez uczuć, teraz czas na nas. Może to jakaś chęć zemsty. Nie umiem powiedzieć. Są dwa obozy: Gregor kontra ja i Sebastian.
-----------------------------
Jechaliśmy do Klingenthal. Pierwsze konkursy. Wszystko się okaże, kto i jak jest przygotowany.  Koło mnie siadł Stefan. Coś wyraźnie nie dawało mu spokoju.
- Jessi, a mogę o coś zapytać?
- Przecież wiesz, że zawsze.
- O każdej porze dnia i nocy? – przewróciłam oczami.
- Mówisz?
- Martwię się.
- O co?
- O to, że nie jestem dobrze przygotowany, że zawiodę, że coś mnie złamie, że mi nie będzie szło, że po prostu będę beznadziejny. – spuścił głowę.
- A pamiętasz co powiedziałam ci w Chorwacji?
- Że to będzie mój sezon. Doskonale pamiętam, ale…. – przerwałam mu.
- Nie ma żadnego ‘ale’! Z takim nastawieniem niczego nie osiągniesz. Musisz wierzyć w sukces, a przede wszystkim w siebie.
- Jesteś bardzo mądra.
- Raczej życiowa Stefan.
- Zwał, jak zwał. Naprawdę dziękuję ci za to, co dla mnie robisz, jak mnie przygotowujesz i motywujesz.
- To po części moja praca, ale oprócz niej kocham was jak braci.
- My ciebie też. – mocno się przytulił.
- Chyba Sebastian nie będzie zazdrosny. – zaśmiał się.
- A widzisz go tu? – odwzajemniłam uśmiech.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
-------------------
Tak jak przewidywałam rozpoczęcie było w miarę dobre. Kraft zajął 2 miejsce, był bardzo zadowolony i zaczął powoli w siebie wierzyć.

Wieczorem szykował się krótki bankiet z okazji  zakończenia inauguracyjnych konkursów.  Każdy miał trzymać ‘fason’, ale z racji tego, iż był tam alkohol plan lekko legł w gruzach.  Przed północą  szczególnie większość Austriaków ledwo trzymała się na nogach.  Gregor chyba próbował upijać swoje smutki w alkoholu. Sprytnie wywinęłam się z uścisku Michaela, który na moim ramieniu uciął sobie krótką drzemkę. Wstałam, po czym skierowałam się w stronę schodów, które prowadziły do ‘podziemnych’ łazienek. Nagle ktoś przywarł mnie do ściany.
- Gregor czy mi się zdaję, czy kiedyś również takie coś miało miejsce?
- Może. – czknął.
- Jesteś pijany, co chcesz?
- Nie na tyle pijany, skoro trzymam się na nogach, kiedy reszta ledwo siedzi.
- Fakt, co poza tym? Chciałeś pewnie powiedzieć mi coś ważnego, więc słucham. – powiedziałam spokojnie.
- Tutaj jest głośno, chodź może do pokoju, proszę.
- Nie wiem, czy jestem w stanie poświęcić ci parę minut mojego czasu.
- Skoro jesteś w stanie poświęcić całe życie Sebastianowi, więc raczej kilka minut cię nie zbawi. – odpowiedział, chociaż w moich oczach wypowiadając te słowa powiało lekko czymś w rodzaju niechęci.
- Niech ci będzie, wracaj na górę ja zaraz przyjdę i pójdziemy do pokoju.
W mojej głowie kłębiły się różne myśli, ale chyba powinnam go wysłuchać, tym bardziej, że z nim współpracuję, a taka atmosfera niszczy każdego z nas, nawet chłopaków.
Szliśmy z Gregorem schodami, nie odzywaliśmy się ani słowem, przypominało to trochę parę, która się pokłóciła.
- Chyba trzeźwieję. – przerwał ciszę pomiędzy nami.
- Idziemy do mnie, czy do ciebie?
- Obojętne.
- To chodź do mojego pokoju.
Dotarliśmy pod właściwe drzwi, wyjęłam kartę z torebki i płynnym ruchem dostawiłam do czujnika. Usiedliśmy na łóżku. Odległość nie była duża.
- To mów co ci leży na sercu.
- Oj Jess chyba zajęłoby mi to dwa dni.
- Aż tyle?
- Ja też posiadam jakieś uczucia. – delikatnie podniósł kąciki ust.
- Wiem, przepraszam, nie powinnam być taka złośliwa.
- Jedyną osobą, która teraz powinna przepraszać to ja. Chcę zacząć od ciebie, bardziej nacierpiałaś się przez moją głupotę. Po prostu w pewnych sytuacjach nad sobą nie panuję, szczególnie jeśli chodzi o ciebie. – popatrzył się w moje oczy.
- Ale… - próbowałam mu przerwać.
- Wiem, nie obiecywałaś mi niczego. Wiem, wiem, wiem. Ja to wszystko wiem. I nic to nie daje. Dawałaś mi już tysiące szans. Wszystkie zmarnowałem. Proszę cię o ostatnią. Spodziewam się, że dasz mi zaraz w pysk i powiesz jakim prawem próbuję o coś prosić. Sam nie wiem. Jestem bezsilny. – zakończył, a ja przypatrywałam mu się z lekko uchylonymi ustami, nie wiedziałam co powiedzieć.
- Gregor mi też nie jest łatwo znieść to napięcie pomiędzy nami. Nie wiem dlaczego to robię, ale daję ci ostatnią szansę. – podkreśliłam przedostatnie słowo.
- Naprawdę? – jego oczy zaczęły błyszczeć. Na znak potwierdzenia skinęłam głową i lekko się uśmiechnęłam. Chłopak szybko się do mnie przytulił, zdziwiłam się, ale również go uścisnęłam. – Dziękuję to wiele dla mnie znaczy.
- Gregor?
- Hmm?
- Nie spieprz tego, ok.?
- Obiecuję, wszystko będzie dobrze. Muszę jeszcze przeprosić Sebastiana.  Myślisz, że mi wybaczy?
- W głębi siebie chyba dawno już to zrobił.
- On nigdy nie potrafił żywić urazy do przyjaciół.
- Ale go zraniłeś.
- Wiem, przez własną głupotę, podobnie jak ciebie.
- Prawdopodobnie będzie na części Turnieju Czterech Skoczni, może wtedy go przeprosisz.
- Na pewno. Dziękuję Jessi. – wpatrywał się cały czas w moje oczy. – Mam ochotę coś zrobić. – spojrzał na moje usta.
- Pocałować mnie. – rzekłam cicho. – Nie przeszło ci jeszcze? – dobrze wiedział co miałam na myśli.
- Moje uczucia do ciebie. Nie. Ale nie bój się zachowam je dla siebie i nie spieprzę ostatniej, najważniejszej szansy w moim życiu.
- Najważniejszej?
- Wolę być blisko ciebie. Nawet jeżeli to będzie dla mnie bolesne, bo wiem, że nigdy nasza relacja się nie pogłębi. A teraz się kładź spać i kolorowych. – podniósł się i delikatnie musnął moje czoło.
- Dobranoc Gregor. – po chwili słyszałam dźwięk zamykanych drzwi.

Zostałam sama. Zaczęłam rozmyślać. Może on się faktycznie zmienił? Może coś w nim drgnęło? Tylko ile razy już była ta sama sytuacja? Chciałabym zawiązać relacje z Gregorem taką jaką mam chociażby z Kamilem, ale nie mogę. Dlaczego? Nie mogę podejmować w jego stronę nic więcej. Zbliżymy się, on pomyśli o czymś większym. A ja nie mogę! Nie mogę tak krzywdzić innych ludzi……
 ---------------------------------------------------
Hej!
Przepraszam Was za tak duże opóźnienie.....
Powód jest jeden.... szkoła.
Teraz jestem chora, więc mam trochę czasu :)
Przepraszam, że rzadziej komentuję Wasze blogi, wszystkie czytam, ale śladów nie pozostawiam. Obiecuję poprawę :)
Miło, że czekacie na kolejne rozdziały ;)
Do następnego!
Buziaki <3

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział XIX

UWAGA!
ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI NIEODPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW NIEPEŁNOLETNICH ORAZ TAKIE, KTÓRE MOGĄ URAZIĆ NIEKTÓRYCH DOROSŁYCH.
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Nasze pocałunki stawały się coraz intensywniejsze, a oddechy bardziej przyspieszone. Pożądanie wzrosło do granic możliwości. Zaczęliśmy powoli pozbywać się resztek naszych ubiorów, a nie było ich za wiele. Ja miałam tylko bieliznę i zwiewną koszulę, chłopak natomiast same bokserki. Było mi cholernie dobrze kiedy muskał ustami moje obojczyki, brzuch. Kiedy miał nastać punkt kulminacyjny Seb nic nie powiedział, a jedynie popatrzył w moje oczy, na znak zgody wpiłam mu się w usta. Chyba żadne słowa nie były w tym momencie potrzebne. Liczyły się tylko nasze ciała, uczucia. W końcu nastała ta chwila, w której poczułam mojego chłopaka  w sobie, cicho przy tym jęknęłam, ale było doskonale, cholernie doskonale.  Wszystko trwało kawałek czasu, a mi wydawało się, że to kilka minut, które tak szybko minęły. Po tym zdarzeniu zmęczeni opadliśmy na aksamitną pościel, ja oparłam się o tors chłopaka, a po chwili zasnęłam.
Rano po przebudzeniu spojrzałam z uśmiechem na chłopaka, który jeszcze spał. Jego klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała. Pomyślałam, że gdyby coś mu się stało to chyba bym tego nie przeżyła.  Nie wiem przez ile się w niego wpatrywałam. Nagle jego głowa nieznacznie się poruszyła, powieki zaczęły się podnosić.
- Dzień dobry. – usłyszałam jego cichy, jeszcze mocno zaspany głos.
- Dobry, dobry.
- Długo nie śpisz?
- Może od półgodziny.
- I cały czas wpatrujesz się we mnie, tymi pięknymi oczętami?
- Skąd wiesz, że się patrzę na ciebie?
- Czuję przez sen. – uśmiechnął się.
- Coś jeszcze czujesz?
- To, że się w tobie bardzo zakochałem.
- Dziwne, bo ja też to czuję. – lekko musnęłam jego usta. – A właśnie ty mi miałeś powiedzieć coś ważnego. – przypomniałam sobie jego słowa.
- A tak. Postanowiłem od zeszłego sezonu reprezentować Ferrari.  – zdziwiłam się.
- To już jest oficjalne?
- Oficjalne nie, ale pewne.
- Dlaczego chcesz odejść?
- Nie dogadujemy się już dobrze. Oczywiście najwięcej zawdzięczam Red Bullowi, ale czas na zmianę.
- Jeżeli tak czujesz to wiesz, że masz moje pełne poparcie.
- Dziękuję.
--------------------
Koniec wakacji nastąpił  za szybko.  Psychicznie nie byłam absolutnie nastawiona na rozstanie          z Sebastianem. Do tego nie da się przygotować! Bo niby jak, wiedząc że następny raz kiedy się spotkacie będzie za kilka tygodni. Kiedy się z nim rozstawałam miałam w oczach łzy, on też.            W samolocie usiadłam koło Morgiego. Doskonale wiedział co czuję, on też zżył się z Kają . Koło siebie siedziały dwie osoby, którym pękało serce.
- Jak ty się trzymasz? – zaczęłam.
- Tak jak ty? – jego głos był kompletnie pozbawiony emocji.
- Czyli ogólnie mówiąc słabo.
- Bardzo słabo.
- Będzie dobrze Morgi. – pewnie chwyciłam jego dłoń. – Przetrwacie to. Razem.
- Wiesz, Kaja też tak mówi. – kąciki jego ust lekko uniosły się ku górze.
- Rodzinny optymizm. – skwitowałam z uśmiechem.
- Wiesz co Jess. – spojrzałam na niego. – Mam pewien plan, wiem że się uda, nie ma innej opcji.
- Co masz dokładnie na myśli?
- Tajemnica, ale wiem jedno.
- Mianowicie?
- Będziemy szczęśliwi.
- Thomas, możesz być bardziej otwarty?
- Niedługo się wszystkiego dowiesz. – zakończył rozmowę w dość tajemniczy sposób. Nie byłam jasnowidzem, więc nie przewidywałam co mu chodzi po głowie. Według mnie wszystko ma swój czas i toczy się własnym tempem. Należy dać czas na rozwój sytuacji.
--------------------
4 października – to właśnie tego dnia skończył się cykl LGP. Wygrał go Słoweniec Jernej Damjan. Czy byłam zaskoczona? Na pewno w jakimś stopniu tak, ale w skokach te zaskoczenia są najpiękniejsze. Niczego nie można przewidzieć, wszystko rozstrzyga się do końca. Dla mnie to zakończenie oznaczało tylko jedno. Przygotowanie się na ciężką zimę. Z jednej strony się cieszyłam, natomiast w drugiej miałam pewne wątpliwości. Czy wszystko będzie dobrze, czy chłopaki są dobrze przygotowani. Przed powrotem do domów czekała nas jeszcze oficjalna konferencja, na której to miało nastąpić oficjalne zamknięcie cyklu.

Wszyscy się spieszyli, pakowali bagaże do pojazdów, a potem udawali się do wielkiej Sali konferencyjnej. Nie lubiłam takich spotkań. Dlaczego? Po prostu były nudne, nic ciekawego na nich nie było.  No może czasem zdarzały się jakieś lekkie pomyłki, które skutecznie rozśmieszały towarzystwo i stwarzały mniej sztywną atmosferę.

Po wysłuchaniu kilkunastu przemów różnych osób nieoczekiwanie zabrał głos przewodniczący.
- Wiem, miał tu być koniec. Dziś jednak nieoczekiwanie jeden ze skoczków poprosił mnie o parę minut uwagi. Nie mogę mu odmówić, a więc zapraszam Thomas. - No tak, że ja tego wcześniej nie dostrzegłam. Nie było Morgiego wśród osób siedzących na krzesłach. Stał w przedsionku i czekał na swoją kolej. Tylko po co?
- Witam wszystkich zgromadzonych. Przepraszam, że zabieram tą chwilę uwagi. – popatrzył po wszystkich i w końcu na mnie. Ciekawiła mnie cała sytuacja. – Chciałbym powiedzieć, iż to co dobre szybko się kończy. Moja kariera skoczka narciarskiego była wspaniała. Dziękuję tym wszystkim, którzy chociaż w małym stopniu przyczynili się do tego pięknego etapu w moim życiu. Jednakże nastąpił czas, aby powiedzieć stop i zakończyć karierę. Nie będę kłamał – po ostatnim wypadku odczuwam lęk, boję się, nie sprawia mi to już takiej radości jak kiedyś. W mojej głowie kołata mi się myśl, że już nigdy mogę nie zobaczyć rodziny, przyjaciół, a także fanów. I to właśnie wpływa na moją decyzję. Oficjalnie ogłaszam koniec mojej kariery! Dziękuję raz jeszcze za wszystko. – zakończył, a mi zaszkliły się oczy.
Kiedy obściskał się ze wszystkimi trener zawołał nas do busa. Chyba tylko on wiedział o decyzji Thomasa. Wszyscy zajmowali miejsca, a ja czekałam właśnie na niego. W moich oczach dalej pojawiały się łezki.
- Morgi! – rzuciłam się mu na szyję.
- Jess przepraszam.
- Ale za co?
- Powinnaś dowiedzieć się o tym pierwsza, ale nie umiałem. Bałem się, że się na mnie zawiedziesz. Przepraszam.
- Nie masz za co i nie opowiadaj głupstw! – musieliśmy wsiąść do busa, po tym jak Kuttin nieustannie nas wołał. Zajęliśmy miejsca oczywiście obok siebie.
- I z kim ja teraz będę siedziała jak odchodzisz? – spytałam z uśmiechem.
- Każdy chętnie siądzie na moim miejscu.
- Nieprawda. – popatrzyłam na Gregora siedzącego po przeciwnej stronie.
- On także. Wiesz, Greg zdaje sobie sprawę z tego, jak się zachował. Nie wie jak was przeprosić. Stracił przyjaciela.
- Na własne życzenie. – odburknęłam.
- Tak. Jessi jesteś najlepszą osobą jaką w życiu poznałem. – uśmiechnął się.
- A Kaja? – zapytałam z zaskoczeniem.
- Gdyby nie ty, nigdy bym jej bliżej nie poznał. – przytulił się do mnie.
- Cieszę się, że trafiła na ciebie.
- Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę. Teraz wszystko będzie dobrze. Kaja przeprowadzi się do mnie     i będziemy mieszkać razem.
Wróciłam do swojego mieszkania. Dobrze, że niedaleko miałam całodobowy spożywczak. Musiałam zrobić zakupy. W ten sposób nastąpił powrót do rutyny. Znów zostałam sama w moim lokum. Ale od tych wakacji nic nie będzie takie jak było. Wszystko się pozmieniało. Głównie to, że jestem w związku, tylko w związku na odległość. Mam nadzieję, iż przetrwamy to wszystko. Kiedy tak rozmyślałam o Sebie nagle zaczął dzwonić telefon. Ściągnęłam go myślami.
- Hej kochanie.
- Cześć, a co ty nie śpisz o tej porze? – zdziwiłam się.
- Jakoś nie mogłem zasnąć, musiałem dowiedzieć się czy wszystko u ciebie w porządku.
- Tak, wszystko dobrze. Jestem już w Austrii. A u ciebie jak?
- U mnie źle.
- Dlaczego? – zaczęłam się trochę martwić.
- Nie ma cię koło mnie.
- Myślałam, że coś ci jest wariacie, ale mi też jest smutno z tego samego powodu.
- Oby do następnego spotkania.
- A kiedy się zobaczymy?
- Za jakieś 2 tygodnie.
- Dopiero? Widać muszę trochę poczekać.
- Nie martw się, potem na pewno przetestujemy to twoje łóżko.
- Oj Sebastian! Erotomanie! – zaczęłam się śmiać.
- Widzisz w kogo przy tobie się zamieniam?
- Dobra Sebi, idę spać, bo inaczej zaraz padnę. Dobranoc kotek.
- Dobranoc. Niech ci się przyśni coś fajnego. – a już po chwili słyszałam pikanie zakończonego połączenia. 

Wcale nie śniło mi się nic przyjemnego. Wręcz przeciwnie. Śnił mi się Gregor… próbujący mnie pocałować. Straszny sen.

Po częściowym dojściu do siebie postanowiłam jeszcze poleniuchować, lecz usłyszałam wibracje. Dzwonił trener. Przestraszyłam się. Może zapomniałam o dzisiejszym treningu, ale wydawało mi się, że miał być dopiero pojutrze.
- Dzień dobry trenerze. Czy coś się stało?
- Cześć Jess. Nie, nie dlaczego?
- Dzwoni pan tak rano.
- Taki ranny ptaszek ze mnie.
- Zaskakuje trener.
- Dobrze, dzwonię tu, ponieważ mam sprawę.
- Proszę mówić.
- Straciłaś jednego podopiecznego, więc muszę ci kogoś dobrać.
- Pan?
- Tak, tym razem ja.
- Kto to będzie?
I stało się to czego najbardziej nie chciałam usłyszeć.
- Gregor. 
---------------------------------------------------
Hej Kochane!
Trochę zaszalałam z tym nagłówkiem, no ale początek :) 
Dziękuję za tak miłe słowa pod tamtym rozdziałem ;)
Dziękuję za nominacje! Obiecuję, zajmę się tym po egzaminach. Taaa od wtorku trzymajcie kciuki! Może nie będzie wielkiej tragedii. Oby :) W czwartek języki, a ja wybrałam niemiecki :)
Tak więc piszcie, co sądzicie o tym rozdziale i tradycyjnie do następnego!
Buziaki <3