Od samego rana rozpoczęłam wielkie pakowanie na LGP do
Wisły. Niby miałam tam spędzić tylko cztery dni, ale i tak miałam wielki kłopot.
Wiedziałam, że po zakończeniu konkursu indywidualnego zaplanowana jest impreza.
Tu pojawił się kolejny problem. Jestem osobą szczupłą i nie zaprzeczę, że w
sukienkach wyglądam bardzo ładnie, ale ich nie lubię. Jestem typem dziewczyny,
która lubi być ubrana „na luzie” lub w dopasowane bluzki i rurki. Po wpakowaniu
kilkunastu rzeczy mogłam powiedzieć, że jestem gotowa na jutrzejszy wyjazd.
Punktualnie o 13 miałam się stawić pod skocznią i z pozostałymi wyruszyć w
podróż. Na szczęście do wyznaczonego miejsca miałam dość blisko i bardzo
dobrze. Inaczej nie wyobrażam sobie dźwigać tego ciężaru przez pół Zakopanego.
Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał godzinę 16.30.
- No to ładnie! – mruknęłam sama do siebie.
Zjadłam kolację i poszłam jeszcze do biblioteki oddać
książki. Uwielbiałam Zakopane latem. Ta niesamowita atmosfera, ludzie
przechodzący wokół, no i piękne widoki gór. Z tego wszystkiego prawie
przegapiłam uliczkę, do której zmierzałam. Chociaż tyle, że biblioteka była otwarta
do 18, inaczej zapłaciłabym karę za przekroczenie terminu. Weszłam do budynku i
podeszłam do bibliotekarki:
- Dzień dobry! – powiedziała uprzejmie.
- Dzień dobry! Chciałam oddać te trzy książki. – podałam jej
przedmioty i się uśmiechnęłam.
- Podobały się pani? – zapytała.
- Tak, były fantastyczne.
- Cieszę się. To tyle czy chce pani jeszcze coś wypożyczyć?
- Miałam w następnym czasie nic nie czytać, ale może wezmę
sobie jedną.
- Tam mamy nowe książki. Pięć dni temu nam przywieźli. –
powiedziała i wskazała ręką na pobliski regał.
Podeszłam do przedmiotów, które poleciła mi kobieta. Lubiłam ją,
była zawsze bardzo uprzejma wobec innych. Kucnęłam w poszukiwaniu jakiejś
książki, aż tu nagle zrobiło się ciemno. Nie, nie zgasło światło. Ktoś stanął
za mną. Wstałam, odwróciłam się i zobaczyłam Maćka.
- Cześć. – powiedział pierwszy
- Hej. – odrzekłam, nie przepadamy za sobą, ale jestem
kulturalnym człowiekiem.
- Co tutaj robisz?
- Nie widać? Szukam czegoś ciekawego do poczytania. – nie powiem, trochę
rozbawił mnie tym pytaniem.
- Aha, przypominam Ci, że jutro punktualnie o 13 pod
skocznią. – powiedział trochę głośniej.
- Wiem. Nie musisz mi przypominać, nie mam jeszcze sklerozy.
– odparłam podirytowana.
- Ja tylko przypominam! – warknął i wyszedł z biblioteki.
Nie rozumiałam go. Zachowywał się jak małe, rozkapryszone
dziecko. Wzięłam jedną książkę, która wydała mi się dość interesująca,
podeszłam do biurka, dałam kartę, grzecznie się pożegnałam i wyszłam. Myślałam
o tym co stało się przed chwilą, ale moja wspaniała podświadomość nie
próżnowała. Przestań myśleć o tym gburze,
nie warto. Wróciłam do domu, spojrzałam na komórkę, która leżała na
parapecie i się ładowała. No pięknie. 8 nieodebranych połączeń od: Mama.
Oddzwoniłam, nie chciałam się narażać.
- Halo? No cześć córeczko. Dlaczego tak długo nie odpierasz
telefonu od matki. My się z ojcem martwimy dziecko zdajesz sobie z tego
sprawę?! – powiedziała to tak szybko, że aż mnie zamurowało.
- Mamo byłam w bibliotece. Wszystko jest w porządku. Jutro
wyjeżdżam do Wisły. I nie jestem dzieckiem! – oburzyłam się.
- Jesteś naszym kochanym skarbem córciu!
- Proszę, nie nazywaj mnie dzieckiem. Wiesz, że tego nie
lubię. Tak możesz nazywać Luisa.
- No dobrze, dobrze. Właśnie tak na marginesie brat bardzo
się za tobą stęsknił.
- Ja za nim też. – westchnęłam na samo wspomnienie o moim
sześcioletnim braciszku.
- No to ja już nie przeszkadzam. Szerokiej drogi, odezwij
się jak będziesz na miejscu. Pa.
- Dziękuję. Na pewno się odezwę. Pa mamusiu, pozdrów tatę
oraz ucałuj Luisa. – powiedziałam, a następnie się rozłączyłam.
No i tym sposobem dochodziła 19. Umyłam głowę, wzięłam
prysznic . Wreszcie położyłam się na łóżku, włączyłam TV i zaczęłam oglądać
jakieś programy. Nagle rozległ się dźwięk komórki. Zamorduję pomyślałam.
Popatrzyłam na wyświetlacz: Ewa.
- Halo, cześć kochana. Przygotowana na jutro? – zaczęła
wesoło.
- No hej. Powiedzmy, że tak. Przynajmniej tak myślę.
- To dobrze. Wzięłaś jakąś odjazdową kreację na sobotę?
- Zwykłą sukienkę. A ty jak, przygotowana?
- Już od dwóch dni.
- No tak, perfekcyjna Ewa. – zaśmiałam się.
- Dobra, dobra kończę, bo Kamil wrócił ze sklepu. – odparła,
równie rozbawiona.
- No dobra, pa. Pozdrów Kamila.
- Ok. Trzymaj się i dobranoc. – rozłączyła się.
A ja byłam już mega zmęczona. Rozczesałam tylko włosy i
położyłam się na łóżko. Po chwili usnęłam. Nawet nie wiedziałam co mnie ma
spotkać w najbliższym czasie….
------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno. Miałam lekki problem z internetem. Oddaję pierwszy rozdział. Mam nadzieję, iż nie jest tak bardzo straszny. Czekam na Wasze opinie. Pozdrawiam ;)