24 grudnia, czyli najpiękniejszy dzień roku według mnie.
Wigilia. Spędzenie czasu z całą, najbliższą rodziną. Świąteczna atmosfera,
unoszące się po całym domu zapachy przepysznych potraw. Wreszcie choinka, którą
od dziecka kochałam ubierać. Zawsze istniał ten sam system. Najpierw światełka,
bombki, łańcuchy i na końcu czubek, w postaci złotej gwiazdy. Od rana moja
komórka nie przestawała dawać o sobie znać. Nieustannie przychodziły SMS-y z życzeniami:
Polacy, Austriacy, pojedyncze osoby z innych państw. Również znajomi, z którymi ostatnimi czasy się
nie kontaktowałam. Moją szczególną uwagę przykuła wiadomość od Gregora.
Od Gregor do ja:
Jessi z okazji
tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia chciałbym Ci życzyć wszystkiego dobrego.
Pewnie życzenia złożę Ci jeszcze podczas TCS. Będę oryginalny, nie napiszę
żadnego wierszyka. Po prostu mam nadzieję, że spędzisz bardzo miło Święta, a
nadchodzący rok ułoży się po Twojej myśli.
Ten SMS był taki naturalny, prawdziwy, wydawało mi się, że
pisał go impulsywnie, to o czym w tej
chwili naprawdę myślał. Chyba się
starzeję – zaczynają mnie wzruszać banały.
Kiedy zjawiła się cała rodzina, która miała przybyć czułam
pewną pustkę, związaną z brakiem Sebastiana. Popołudniowy telefon, życzenia –
żadne z nich nie zastąpiły braku jego obecności. Umówiliśmy się, że za dwa dni,
przyjedzie po mnie i razem pojedziemy na pierwszy konkurs Turnieju. Przekazałam trenerowi, iż
będzie się miał kto mną zająć, będę w bezpiecznych rękach i nic złego mi się
nie stanie.
---------------------------------
Następnego dnia po odbyciu wizyty w kościele, wspólnego
siedzeniu przy stole musiałam zacząć się pakować. Jutro miał przyjechać Seb.
Już jutro! Bardzo się niecierpliwiłam.
Siedziałam z rodzicami i bratem przy kominku, oglądaliśmy
jakiś film, który swoją drogą był bardzo śmieszny. Ok. 17 usłyszeliśmy dzwonek
do drzwi. Mama, jak to gospodyni domu pognała zobaczyć kto to. Ja nigdy się do
tego nie rwałam, z czystego lenistwa. Po chwili usłyszeliśmy krzyk:
- Jess!!
- Coo?
- Przyjdź razem z tatą. Jakiś pan się chyba zgubił. –
zdziwiłam się, jaki pan? Zgubił? W Święta?
Ojciec zerwał się z fotela i razem ze mną pognał do holu.
Tym panem był Sebastian! Od razu, gdy mnie zobaczył uśmiech zagościł na jego
twarzy, zupełnie jak na mojej.
- Czego młodzieńcze szukasz? – odezwał się tata. Wkroczyłam
do akcji. Przybliżyłam się koło chłopaka.
- Mamo, tato. To jest mój chłopak, Sebastian. – rodzicom
zrobiło się głupio, przesłali mu przepraszający uśmiech.
- Przepraszamy pana za tak nietaktowne zachowanie. – zaczęła
rodzicielka.
- Tak, moja żona ma rację. Miło pana poznać. –
przetłumaczyłam mu po cichu słowa rodziców, w odpowiedzi Seb lekko się
uśmiechnął. – Nie odpowie nic pan? – zdziwił się ojciec.
- Oj Marcin, może chłopak się krępuje, dajmy mu spokój. –
musiało to wyglądać komicznie. Zdezorientowane małżeństwo przyglądające się
chłopakowi , które czeka na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony, a on tylko
uśmiecha się i kiwa głową. Prawie płakałam ze śmiechu.- Dlaczego się śmiejesz
córeczko?
- Przecież Sebastian
was nie rozumie. On jest Niemcem. Halo tu ziemia. – zaczęłam machać ręką.
- To jak my się dogadamy? – powiedzieli niemal równocześnie.
- Będę waszym tłumaczem. Chodźcie już z tego przedpokoju, za
paręnaście minut do was dołączymy.
Gdy zostałam już sama z Sebastianem z uwagą spojrzałam w
jego oczy, w których były jakieś dziwne iskierki.
- Idź po swoją torbę, czy coś do samochodu i chodź do
pokoju.
- Nie będę przeszkadzał. Wynajmę jakiś pokój.
- Nie denerwuj mnie! Marsz do samochodu. – roześmiany
chłopak posłusznie wykonał moje polecenia. Potem skierowaliśmy się na górę.
- To twój pokój? – zapytał.
- Tak.
- Mam tu spać? Z tobą?
- Łóżko jest duże, zmieścimy się. – puściłam mu oczko.
- Nawet się ze mną nie przywitałaś. – odparł z aktorskim
wyrzutem.
- Nie wiedziałam, że przyjedziesz. Zrobiłeś mi dużą
niespodziankę. – zarzuciłam ręce na jego ramiona, które oplotłam wokół szyi. Na
odpowiedź nie czekałam długo. Poczułam ciepłe dłonie na swoich biodrach.
- Tęskniłaś? – kiwnęłam twierdząco głową.
- A ty?
- Bardzo. Odliczałem tygodnie, dni, godziny, minuty,
sekundy.
- Nie przesadzaj, z matmy dobry nigdy nie byłeś. – zaśmiałam
się.
- Ale ty jesteś. Psujesz naszą romantyczną chwilę.
- Obiecuję się poprawić. – nie czekałam na żadne odpowiedzi.
Szybko i zachłannie wpiłam się w jego ciepłe wargi. Czekałam na niego. Nie
mogliśmy się oderwać. – Seb, musimy zejść na dół. – popatrzyłam na niego.
- Spowiedź przed twoimi rodzicami?
- Może nie będzie tak źle. Chodźmy. – ujęłam jego dłoń i
mocno splotłam nasze palce.
Wparowaliśmy niczym huragan do salonu. Mama zaproponowała,
że zrobi nam po kubku herbaty. Postanowiłam jej pomóc, zostawiając tym samym
Sebastiana z tatą i bratem. Rodzicielka nastawiła wodę, a ja przygotowałam
naczynia.
- Jak ci z nim? – usłyszałam po chwili.
- Bardzo dobrze.
- Widzę, że jesteś szczęśliwa córeczko. – mimowolnie się
uśmiechnęłam.
- Aż tak widać?
- No nie dałabyś rady tego ukryć. – zalała wrzątkiem
herbaty, chwyciła dwie. Gestem wskazała mi, żebym zabrała pozostałe. – A i
jeszcze jedno.
- Tak? – odwróciłam głowę.
- Masz bardzo dobry gust. – puściła mi oczko.
Poczułam, że moje policzki się zaczerwieniają lecz i tak z
podniesionym czołem weszłam do salonu.
Czas ‘rodzinny’ minął nam dość przyjemnie. Zabawiłam się w
tłumacza, chociaż mój tata umiał mówić trochę po niemiecku. Trochę – mam na
myśli pojedyncze słówka i gestykulację, ale dobre i to. Wybiła 20.30, więc
pożegnaliśmy się z rodzicami i poszliśmy do mojego pokoju. Chciałam pobyć z nim
sama. Najpierw ja poszłam wziąć kąpiel, a następnie Sebastian. Kiedy on
wychodził z łazienki, ja leżałam pod kołdrą, czekałam na niego. Szybko wsunął
się koło mnie.
- Aż tak ci zimno? – zapytałam.
- Koło ciebie już nie. – objął mnie ramieniem i delikatnie
musnął mój obojczyk. Ja w tym czasie sięgnęłam po pilota.
- Co będziemy oglądać?
- Może posłuchamy? Hmm? – nacisnęłam właściwy guzik i już po
chwili usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek.
- Fajnie, że coś rozumiem. Ale melodia całkiem fajna.
- Całkiem? – utopiłam spojrzenie w jego oczach.
- Yhm. – wymruczał, a ja dalej patrzyłam na niego.
- Ciągle czuję Cię,
jak całujesz mnie,
Widzę Twoje oczy.
A ja kocham Cię, kiedy tulisz mnie
Mocno tak do siebie.
Zawsze z Tobą być, nie chcę więcej nic,
Budzić się przy Tobie.
Obiecuję Ci, wszystkie moje sny
Są dla Ciebie. – zaczęłam nucić słowa piosenki.
- Wiesz bardzo mi się to podoba, ale możesz mi
przetłumaczyć? – pokręciłam głową.
- Tym razem to ty popsułeś romantyczną chwilę. – zaśmiał
się.
- Przepraszam, ja też się poprawię. – podniósł głowę i
szybko wtopił się w moje usta. Nie był to zwykły pocałunek. Wyrażał tęsknotę po
tylu tygodniach.
------------------------
Następnego dnia nie mogliśmy długo pospać. Z samego rana
zebraliśmy się, wzięliśmy ekwipunek i wyruszyliśmy na podbój Turnieju Czterech
Skoczni. Chłopaki byli w świetnej formie. Wiedziałam, iż ta impreza będzie
nasza!
Po parunastu godzinach dotarliśmy na miejsce. W holu czekała
cała ekipa.
- Nasza Jessi!! – rzucili się na mnie Michi i Kraft, kiedy
tylko weszłam do środka.
- Jak dzieci, też tęskniłam. – objęłam ich mocno i
skierowałam się w stronę trenera.
- Witam pa.. – nie skończyłam dokończyć.
- Z trenerem się nie przywitasz? – mocno mnie objął. –
Stęskniłaś się za nami?
- Taaak! Nie widzieliśmy się przecież tydzień. –
sarkastyczna Jess zaczynała panować. Dobrze, że nikt tego nie wyczuł. – A wy co
czekaliście wszyscy na mnie?
- Jasne! – wykrzyczał Kraft.
- My też niedawno przyjechaliśmy. – odezwał się Gregor. –
posłałam mu lekki uśmiech.
- Schlieri matole nie umiesz być grzeczniejszy dla naszej
kochanej Jess! – posłał mu złowrogie spojrzenie, które w ułamku sekundy
zniknęło, kiedy popatrzył na mnie.
Gregor nagle przygasł i na pewno nie spowodował tego Stefan.
- Który podrywa moją dziewczynę? – wtedy poczułam rękę na
mojej tali.
- Nic się nie bój Sebastian, my jej zawsze pilnujemy. –
zarzekał się Stefanek, a ja podniosłam
brew do góry.
- Tak kochanie, to prawda. Szczególnie jak się opiją i śpią
w loży. – zaczęliśmy się śmiać.
Seba przywitał się ze wszystkimi, a następnie skierowaliśmy
się do wyznaczonych pokoi.
Wieczorem dostałam wiadomość:
Od Gregor do ja:
Jess mogę Wam przeszkodzić?
Wiesz o co chodzi.
Od ja do Gregor:
Wiem :) Pokój 216.
Po upływie niecałych pięciu minut usłyszałam pukanie do
drzwi. Szybko podniosłam się z łóżka i otworzyłam. Niczego nieświadomy
Sebastian spojrzał na przybysza. Powoli wstał, stając naprzeciw Gregora.
- Co ty tutaj robisz? – w jego głosie czuć było nutę złości.
-Przyszedłem cię przeprosić Sebek.
- Nie sądzisz, że lepiej by było gdybyś najpierw przeprosił
Jess?
- Już to zrobił. – wtrąciłam. – Dostał ostatnią szansę.
- Ostatnią?
- Tak, Sebastian. – odpowiedziałam szybko.
- Stary, naprawdę cię przepraszam. Nigdy nie powinno do tego
dojść, żebym pokłócił się z najlepszym przyjacielem, żebym się do niego nie
mógł odezwać, żebym w przeciągu kilku cholernych minut wszystko spieprzył.
Przepraszam.
- Dobra, najpierw wyjaśnijmy sobie najważniejszą kwestię.
- Jaką? – Gregor spojrzał na niego z pytajnikami w oczach.
- Nigdy więcej nie skrzywdzisz mojej dziewczyny, inaczej
stracisz też przyjaciela.
- Nigdy więcej. – po tych słowach Sebastian uściskał
Gregora, któremu widocznie ulżyło.
Schlieri nie chciał nam przeszkadzać i długo nie siedział z
nami. Cieszyłam się, wiedząc szczęście Vettela. Był zadowolony. W końcu
odzyskał najlepszego przyjaciela.
---------------
Ku mojemu zaskoczeniu kierowca F1 został z nami do końca
Turnieju, który był dla nas fantastyczny! Sama cieszyłam się z powrotu Kamila,
któremu poszło bardzo dobrze. A moi bohaterowie zaskoczyli najbardziej! Kto
spodziewał się po tych chłopakach takiego wyczynu? Kto obstawiał, że to oni
poradzą sobie najlepiej z presją? W
Bischofshofen to właśnie Stefan odbierał trofeum za cały Turniej Czterech
Skoczni, a na drugim miejscu stał Michi,
który wygrał po raz pierwszy konkurs Pucharu Świata. Co wtedy czułam? Na pewno
dumę. Dumę, że to właśnie moi chłopcy poradzili sobie najlepiej!
-----------------------------------------------
Hej!
Kiedy patrzę na datę ostatniej publikacji i na dzisiejszą jest mi wstyd. Przepraszam Was. Każdą z osobna. Ostatnie tygodnie szkoły jednak nie były tak kolorowe. Liczne poprawy, itp. Dałam radę, przebrnęłam i wracam. Wierzcie, czy nie, ale Wasze blogi zawsze czytam, lecz nie komentuję, ponieważ nie jestem wtedy na laptopie. Teraz po publikacji od razu lecę komentować. Tak, czy siak nadszedł upragniony czas... wakacje! Jak co roku od kilku już lat jadę do Wiednia i bardzo się cieszę, bo kocham ten kraj! A Wy macie już jakieś plany?
Ostatnio narzekałyście, że jest za krótko. Tym razem chyba długość jest w miarę do wytrzymania :)
Także jeszcze raz przepraszam.
Piszcie co sądzicie i do następnego! <3