niedziela, 29 marca 2015

Rozdział XVI



Po przekazaniu danych nowemu fizjoterapeucie szykowałam się na zajęcia, które dziś były wyjątkowo wcześniej. Jedna grupka miała się zapoznać, natomiast my mieliśmy przeprowadzić dokładne analizy i  ‘wywiady środowiskowe’ .  Nie ma co wybrałam sobie super drużynę . Michi, Stefan, Manu, Morgi, Didl…. taa będzie zabawa, będzie się działo – jak mówi klasyk. To będzie trudne kilka godzin. Najpierw testy, potem indywidualne rozmowy, w końcu ma to przynieść jakiś porządny skutek. Po wyrysowaniu na kartce moich umownych znaków, pełna determinacji ruszyłam do wyjścia. Kochany trener poprosił hotel o kilkugodzinne zezwolenie na wyłączne korzystanie z siłowni. Pozostali z Mattem mieli dziś być na plaży. On to ma talent przekonywania. Weszłam do pomieszczenia, byli już wszyscy.
- Hej! – usłyszałam. Głośne, chóralne.
- Cześć chłopcy.
- To co dziś robimy pani trener? – odezwał się Krafti.
- Mamy bardzo dużo pracy. Dziś dzień testów.
- Przecież takie testy były na początku. – bąknął Manuel.
- Już nie przesadzajcie. To było kilka tygodni temu, a teraz jest teraz. Muszę na nowo sprawdzić waszą wydolność i w ogóle wszystko. To zabieramy się do pracy! – rozkazałam, po czym z różnymi przyrządami zaczęłam do nich podchodzić.

Nie wiem kto się bardziej zmęczył, ja czy oni. Po nich nic nie było widać. Pełny luz, uśmiech nie schodził im z twarzy.
- No to teraz proszę się ustawić w kolejce i wchodzić pojedynczo! – udałam się do małego wyodrębnionego pomieszczenia, które przypominało jakiś schowek, małe biuro, bez ważnych papierów. Jakiś dziwny ten hotel. Zobaczyłam, że ktoś naciska klamkę.
- Morgi, wchodź.
- Widzisz jestem pierwszy.
- Widzę, widzę, jak ci się to udało?
- Wypchnąłem ich, ale ciii.
- Ok., ok. przejdę do rzeczy. Wiesz, że po tym cholernie strasznym wypadku już nie masz takiej odwagi przy skakaniu. Chociaż Thomas wydolnościowo jesteś dalej najlepszy, nie wiem jak to robisz. Z tej piątki masz najlepsze wyniki. – lekko się uśmiechnęłam.
- Jestem niezastąpiony.
- I bardzo skromny.
- Tak, to też. Jess. – spojrzał na mnie. - Bo widzisz, ja nie wiem co robić. Z jednej strony  kocham skoki, a z drugiej jest rodzina, którą kocham najbardziej na świecie i najzwyczajniej się boję, że mi się stanie znów coś groźnego, że już ich nie zobaczę.
- Strach jest normalny Thomas, ale masz rację, nie dziwię ci się. Czy ty planujesz zrobić jakiś ruch wyznaczający koniec kariery?
- Wiesz Jess nieustannie o tym myślę, ale nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, myślę iż będzie ona w okolicach rozpoczęcia nowego PŚ. Teraz skaczę i chcę kontynuować treningi.
- Przemyśl sobie to. Rozważ wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’. Wtedy zdecyduj. Nic na siłę. Pamiętaj.
- Dziękuję. – przytulił mnie.
- Za co?
- Za te proste słowa, które są cholernie pomocne.
- Nie ma sprawy, w każdej chwili możesz przyjść do mnie. A teraz masz rozpiskę co i jak, wyniki i do dalszej pracy!
- To do zobaczenia, kogo zawołać?
- Hmm daj mi tu Didla.
- Już go wołam.
Z nim nie było żadnych problemów, no może nie do końca wszystko rozumiał, niektóre rzeczy powtarzałam mu kilka razy. Manuel był nad podziw posłuszny, o nic się nie pytał, nie miał uwag. Pozostała mi jeszcze tylko dwójka podopiecznych. Zdziwiłam się, że nie weszli na początku. To do nich niepodobne. 
- Jessi teraz Stefan czy Michael? – usłyszałam głos Fettnera.
- Obojętne albo może Kraft.
- Jak sobie życzysz.
- Czuję się jak księżniczka. – posłałam mu uśmiech ‘numer pięć’.
Byłam ciekawa co oni szykowali. Zawsze chcieli być pierwsi, a teraz wycofani. Jeden bardziej od drugiego.
- No i co tam Jess powiesz? – no to się zaczyna.
- Powiem ci, że masz świetne wyniki chłopaku.
- Tak?
- Tak. Następny sezon będzie twój. Mówię ci. Doszlifujemy parę rzeczy i będziesz w świetnej formie.
- Czy ty się ze mnie naśmiewasz? Może jakaś ukryta kamera? – zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
- Nie wygłupiaj się. Mówię prawdę. Stefan teraz musimy się skoncentrować, a potem sam zobaczysz efekty.
- Wiesz, ufam ci, więc możemy czekać na te efekty.
- Cieszy mnie to ogromnie.
- To jak wołać Michiego?
- No już, już. Masz trzymaj ćwiczenia.
- Aaa zapomniałbym, to już go wołam.
Otworzył drzwi i po chwili słyszałam:
- Michi baranie już możesz wchodzić.
Widziałam groźny wzrok blondyna. Uwielbiałam jego blond czuprynę. Była rewelacyjna!
- No chodź już złośniku. – krzyknęłam przyjaźnie.
- Idę. – zatrzasnął drzwi. – Ale nie jestem złośnikiem.
- Dobra, to teraz do rzeczy.
- Słucham.
- Michael wydolnościowo jest dobrze, fizycznie też, ale jest jedna sprawa. Przy wyjściu z progu musisz być bardziej agresywniejszy. Szybsze odbicie, przejście na narty. Wiesz o co chodzi?
- Mam być taki jak Markus?
- No nie przesadzajmy, trochę wolniej przechodź na narty. Postarasz się?
- Wiesz, że tak. Jeśli przyniesie to jakiekolwiek efekty. Jess pójdziemy na kawę?
- Teraz?
- No nie wiem. Dziś, jutro, pojutrze, kiedykolwiek.
- To może jutro? Dziś mam jeszcze kilka spraw.
- Ok., to jesteśmy umówieni. – jego oczy aż zrobiły się większe. – Już pójdę, pa. – zabrał kartki i wyszedł.
Czyżby jeszcze Michi coś do mnie poczuł? Nie wytrzymam. Czasami mam wielka ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychodzić na powierzchnię. Za dużo się dzieje, za dużo emocji. 

W drodze do pokoju spotkałam Kamilka, który zaprosił mnie na wieczorną imprezę. Trener dał im jutro wolne, szkoda że mój mi nie. Powiedziałam mu, iż prawdopodobnie nie dam rady przyjść, choć nie wiem jak bardzo bym chciała. 

Odświeżyłam się, zeszłam na obiad. Poprawka to raczej już była kolacja. Była cała kadra oprócz….. uwaga.. Gregora. W pokoju wyglądał na dość dziwnego, ja jak to ja udawałam, że go nie widzę.

Przyszedł mi do głowy pewien plan. Zachciało mi się popływać  w morzu. Wyciągnęłam ze sobą Stefana i Michaela. Trochę poleżeliśmy na piachu, potem chlapaliśmy się w wodzie.  Czułam się jakbym znów była małolatą i beztrosko chlapałam się wodą, a przy okazji chłopaków, którzy nie byli mi dłużni.  Nim się obejrzeliśmy trochę zaczęło się ściemniać. Postanowiliśmy już wrócić.

Podchodząc do drzwi pokoju usłyszałam głośną muzykę. Może chciał się odprężyć? Przyłożyłam kartę, po chwili słysząc piknięcie, nacisnęłam na klamkę, otworzyłam drzwi i o mało co nie zemdlałam. Dosłownie. Zobaczyłam mojego współlokatora w towarzystwie dwóch panienek. Na dodatek dość skąpo ubranych. Zagotowało się we mnie, niech robi co chce, ale nie przy  mnie!
- Co ty tu do cholery wyprawiasz? Burdel sobie urządzasz?
- O co ci chodzi? Zazdrosna jesteś?
- Nie rozśmieszaj mnie. Dobrze wiesz, że nie!
- Czyżby?
- Tak, nie jestem i dlatego tak cię to cholernie boli! Boli cię fakt, że nie lecę na ciebie, na…
- Poczekaj. – przerwał mi. Wyprosił towarzyski. – No możesz kontynuować. Nie lecisz na mnie bo?
- Bo mnie nie interesujesz! Jesteś wobec mnie chamski, arogancki! Potrzebne ci więcej argumentów?
- Jess przepraszam. – złapał moją rękę. – Za wczoraj, za dziś i za wszystkie dotychczasowe dni, w których wyrządziłem ci choćby najmniejszą krzywdę.
- Po co to robisz? Po co, skoro za parę dni będzie to samo?
- Nie będzie. Obiecuję.
- Nic mi po twoim obiecuje. Mogę cię o coś spytać?
- Jasne. Pytaj.
- Dlaczego tak robisz? Dlaczego jesteś taki wobec mnie? Dlaczego?
- No bo…. – wziął głęboki wdech. -  Nie potrafię przy tobie zachowywać się normalnie. Tracę kontrolę, chciałbym być dla ciebie ważny, a świadomość, że nie jestem i nigdy nie będę boli. Cholernie boli. Rozrywa mi na pół serce. Serce, które przeżyło niejedną miłość, zakochanie, a mimo to kiedy nowy Amor rzuca tą swoją strzałę we mnie znów czuję się obłędnie. Mam ochotę robić różne głupoty, jakbym miał piętnaście lat, a przy tobie jest inaczej. W jakiś sposób mnie ograniczasz. Zabierasz mi powietrze. Dlatego, że moim powietrzem jesteś ty, a jeśli ty nie chcesz być koło mnie duszę się i przestaje oddychać.  Jak dowiedziałem się, że ktoś mi cię zabrał wkurzyłem się, tak. Przyznaję, ale to nie miało być chamskie.
Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć.  Zakochał się. Ale aż tak?
- Gregor przepraszam muszę wyjść. Nie odpowiem ci teraz nic na twoje wyznanie. Może jestem cholernym tchórzem, a może po prostu nie mam żadnego argumentu. Po prostu przepraszam, ale doceniam to co powiedziałeś. Widać nie jestem do końca oschła i mam resztki jakiś uczuć.

Zabrałam jakiekolwiek ciuchy, które rzuciły mi się w oczy. Jak najszybciej opuściłam to pomieszczenie. Nie obchodziło mnie, że pod warstwą ubrania mam jeszcze piach.
Poszłam do pokoju Morgiego i poprosiłam go o skorzystanie z toalety. Dał mi ręcznik, potrzebne rzeczy. Był po prostu kochany. Nie pytał o nic, wiedział, że coś jest nie tak i jest to zbyt świeże. Narzuciłam  nowe ciuchy i pognałam do pokoju Kamila.
- Hej, mogę się wprosić?
- No nie wiem, nie wiem. – odrzekł wesoło, otworzył szeroko drzwi i ręką zaprosił do wejścia.
Wypijając kilka kolejnych piw oczywiście się rozluźniłam. Nie byłam z siebie zbyt dumna. W końcu jutro miałam trening, lecz w tej chwili nic mnie nie obchodziło. Wyszłam na balkon zaczerpnąć powietrza, które w idealny sposób drażniło moje nozdrza.
- Jess widzę, że coś cię gryzie.
- Aż tak to widać Maciek?
- Niestety, ale nie martw się nie będę robił przesłuchań. Wiem, nie chcesz o tym mówić.
- Skąd wiesz?
- Może mało się znamy, ale nie trzeba znać się długo by zauważać takie rzeczy.
- Wiesz co jest w tym najgorsze? – popatrzyłam na jego twarz. – Że jestem kompletnie bezradna, że nie mogę nikogo ochrzanić, po prostu nie mogę nic. Dochodzę do wniosku, że jestem marionetką w swoim własnym życiu. Cholerne uczucie.
- Kiedy tylko będziesz miała jakiś problem możesz w każdej chwili do mnie przyjść, przyjechać. Nieważne, że jestem na końcu świata, czy w sąsiednim pokoju. Wal o każdej porze dnia i nocy. – przytulił mnie.
- Dziękuję ci.
- Nie ma za co. A teraz może idź do pokoju. Nie żebym cię wyganiał, ale jutro masz pracę i musisz rano wstać.
- Tak, masz rację. Dziękuje jeszcze raz.
Pożegnałam się ze wszystkimi. Trochę marudzili, że już muszę iść.

Szybko udałam się do pokoju i rzuciłam się na łóżku. Nie przebierałam się,  byłam zmęczona.
Nawet sen przyszedł w miarę szybko, zadziwiająco za szybko jak na taki dzień emocji.

Odpływałam do krainy Morfeusza.

Powoli.

A jednak usłyszałam jeszcze głos.

Cichy, ale dość wyraźny.

Jego słowa kołatały mi się po głowie, gdzieś mieszając się ze snem.

- I tak kiedyś będziesz moja i tylko moja…………
----------------------------------------------------------------------
Hej!
Dziś kolejny rozdział, następny będzie za 2 tygodnie, wiecie Święta i różne sprawy. 
Nie wiem czy wiecie, ale dziś GP Malezji wygrał Sebastian! W tym rozdziale go nie ma, ale będzie w następnych! 
Dziś mija dokładnie tydzień od zakończenia sezonu PŚ 2014/15 a mi jest smutno, czuję jakąś pustkę. 
Ale nie załamujemy się, głowa do góry!
Nie wiem, czy rozdział do końca mi się podoba, ale pozostawię go Waszej ocenie :) Dużo w nim dialogów (chyba do tej pory najwięcej).
Piszcie co o nim sądzicie! :)
Trzymajcie się i do następnego!
Buziaki <3
PS. Przy okazji WESOŁYCH ŚWIĄT! ! ! !
 

sobota, 21 marca 2015

Rozdział XV



- To będzie Manu.  Przepraszam was chłopaki. – popatrzyłam po pozostałych. Na Gregora nawet nie chciałam spojrzeć. Dlaczego? Być może było mi trochę głupio.
- Jess dziękujemy za twoją decyzję. A czy mógłbym cię na chwilę prosić? – rzekł Kuttin.
- Oczywiście.
Odeszliśmy na bok. Przeczuwałam, że zaczną się pytania. Niby wybór miał być mój, a i tak zawsze musiały znaleźć się jakieś ‘ale’.     
- O co chodzi trenerze? – zaczęłam.
- Ja wiem, że  obiecałem, iż to będzie twoja i tylko twoja decyzja ale muszę zadać to pytanie.
- Chyba nawet wiem jakie.
- Mogę pytać?
- Dlaczego nie wybrałam Gregora? Czy o to panu chodziło?
- Skąd wiesz?
- Domyśliłam się.
- No to właśnie dlaczego go nie wzięłaś?
- Żeby uniknąć dodatkowych konfliktów i sprzeczek. Jestem osobą profesjonalną i dbam również o atmosferę. Trener wybaczy ale Gregor jest hmmm… lekko irytujący? We wszystkim szuka problemów, nie chce nikogo słuchać, ciągle się kłóci. Naprawdę nie mam ochoty na to wszystko.
- Wiem, jest czasem wkurzający.
- Czasem? Ostatnio średnio trzy razy w tygodniu.
-Chyba muszę z nim pogadać.
- Jak trener chce. Przepraszam, mogłabym już udać się do hotelu? Chciałabym się odświeżyć.
- Oczywiście, oczywiście. Do zobaczenia Jess.
- Żegnam. – uśmiechnęłam się.
- Aa i jeszcze jedno.
- Tak?
- Świetny dziś dałaś im wycisk. Oby tak dalej. – puścił mi oczko.
No szczerze powiem nie znałam trenera z tej strony. Chce ich zamęczyć. Może trochę im się to należy. Wróciłam do pokoju, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i położyłam na łóżku. Nie chciało mi się jeść, nie byłam głodna. Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Czy on nie ma karty do tego cholernego pokoju? Zwlekłam się i otworzyłam.
- Morgi? – ten chwycił mnie w pasie, podniósł i zaczął kręcić.
- Dziękuję!
- Ej postaw mnie na ziemi.
- Ale dziękuję!
- Dobra, dobra ale za co? – poczułam grunt pod nogami.
- Za numer!
- Aaa to o to chodzi. Ależ nie ma za co.
- Jak to nie ma? Jess jesteś wspaniała. Bardzo mi pomogłaś. Bez ciebie nic bym nie zrobił.
- Naprawdę Thomas nie ma za co. Zasługujesz na szczęście, a właściwie oboje zasługujecie. Kaję kocham jak rodzoną siostrę i bardzo się cieszę, że trafiliście na siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwy. A wiesz, że Kaja przyjedzie za tydzień? Zrobi sobie urlop.
- Super! Teraz to ja ci dziękuję. Gdyby nie ty nie widziałybyśmy się chyba jeszcze z rok.
- Jak my się uzupełniamy. – zaśmiał się serdecznie. Uwielbiałam ten śmiech.
- Idealnie.
- Dobra Jess przepraszam, muszę iść na dół. Burczy mi w brzuchu, a ty nie idziesz?
- Jakoś nie jestem głodna.
- Jak chcesz. To pa.
- Pa.
Znów opadłam na łóżko. Ten dzień mnie zmęczył. I nagle usłyszałam dźwięk klamki. Wiedziałam kto to. I co? Przestraszyłam się. Ale czego? To chyba był bardziej wstyd. Tak, było mi cholernie głupio. Nie miałam żadnego pomysłu więc co zrobiłam? Sprytnie odwróciłam się na bok, zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Super Jess, takie pomysły to tylko ty możesz mieć. Wszedł do pokoju, krzątał, udał się do łazienki. Słyszałam szum wody, który po kilku minutach ucichł. A ja dalej udawałam, że śpię.

Chyba naprawdę mi się przysnęło, bo obudziłam się już w wieczornej porze. Pomału otworzyłam oczy, chociaż w pokoju panował mrok. Jedyne światło oddawał włączony telewizor, w którego ekran wpatrywał się Gregor leżący na swoim łóżku. Nagle zaczęła grać jakaś dobrze znana mi melodia Jess ogarnij się to twój telefon. Sięgnęłam po niego i spojrzałam na wyświetlacz: Sebastian. Chociaż jeden miły akcent dziś.
- Hej kochanie. – usłyszałam głos, za którym tak niewyobrażalnie tęskniłam.
- Hej.
- Jak ci minął dzień? Opowiadaj. – i nagle cholernie żałowałam, że Gregor wszystko zrozumie. W końcu rozmawialiśmy po niemiecku. 
- Dobrze. Nic szczególnego się nie wydarzyło oprócz jednej kłótni. – spojrzałam w prawą stronę.
- Pokłóciłaś się? Czyżby z Gregorem?
- A skąd ty to wiesz?
- Trochę was znam, ale nie martw się zadzwonię do niego i wszystko mu wyjaśnię.
- Nie!
- Dlaczego?
- On nie wie o nas. – wyszeptałam ledwo słyszalnie. W głowie kołatało mi, że nawet jeszcze nie ma żadnych ‘nas’.
- Aa no tak. Pewnie by się domyślił, ale chyba może wiedzieć w końcu to mój przyjaciel.
- No tak, ale może powiemy mu razem?
- Dobry pomysł. – odetchnęłam.
- Też tak sądzę, a co u ciebie?
- Przygotowania do GP Włoch. Cały czas ktoś zawraca mi głowę. Tragedia. Wiesz podjąłem ważną decyzję i chciałbym żebyś dowiedziała się o niej pierwsza.
- O co chodzi?
- Powiem ci przy najbliższej okazji, to nie jest rozmowa na telefon.
- W porządku. – ziewnęłam.
- Oo widzę, że komuś tu się chce spać.
- Trochę.
- No to w takim razie słodkich snów. Trzymaj się! Pamiętaj, że cię kocham.
- Ja ciebie też kocham. Pa. – nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Zebrałam się, pognałam do łazienki, wykonałam potrzebne czynności i wróciłam do pomieszczenia, które dzieliłam z moim jakże wspaniałym współlokatorem. Miałam się położyć, ale nagle zdębiałam słysząc jego głos:
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego mi to robisz?
- Możesz jaśniej, bo chyba nie do końca cię rozumiem. – w ułamku sekundy podniósł się z łóżka, teraz był koło mnie. Czułam się dziwnie.
- Nie wybrałaś mnie do treningów, unikasz mnie, traktujesz jak powietrze. Rozumiesz, że nie mogę tego wytrzymać!
- Stop! Może zacznę po kolei. Nie wybrałam cię tylko dlatego, iż nie potrzebuję mieć podopiecznego, z  którym bez przerwy się kłócę. To jest chore. A co do dwóch pozostałych to czego oczekujesz po ostatnim zajściu! – krzyczałam, nie panowałam nad sobą.
- Może trochę przesadziłem, ale cholernie zdenerwował mnie ten ktoś, który dziś też do ciebie dzwonił!
- Niby czemu tak wyprowadziło cię to z równowagi?
- Bo teraz już nie mam żadnych szans. Żadnych! – on również podnosił głos.
- A myślisz, że kiedykolwiek je miałeś? – nie odezwał się. Kontynuowałam – Kiedy? Gdy mnie traktowałeś jak jakąś idiotkę? Chyba znasz odpowiedź.
- Kim on jest?
- Kto?
- Ten z kim teraz rozmawiałaś! Twój super chłopak. – ostatnie zdanie wypowiedział z dość dużą ironią.
- To chyba nie jest twoja sprawa!
- No kto to do cholery: Niemiec, Austriak może Szwajcar? Przecież rozmawiałaś po niemiecku. Chyba bardo lubisz mieć wokół siebie pełno idiotów którzy zrobią dla ciebie wszystko, a ty ich cholernie podle wykorzystujesz! – zamachnęłam się i uderzyłam go w policzek.
- Nigdy więcej tak o mnie nie mów! – byłam bardzo zła. Co ja mu zrobiłam, że tak mnie traktuje?

Nie spałam prawie całą noc. Nie mogłam. Rano postanowiłam zamaskować wszystkie emocje i nie dać nic po sobie poznać. Nie potrzebuję przesłuchać. Będę musiała go znieść jakoś w pokoju. Trudno. Życie jest ciężkie.

Gotowa miałam zejść na śniadanie, kiedy przyszedł Stefan i powiedział, że trener pilnie mnie wzywa. Czyżby  wszystko mu powiedział? Poszłam pod właściwe drzwi. Zapukałam.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry Jess. Wejdź proszę.
- Chciał mnie pan widzieć. – zobaczyłam w pokoju bardzo przystojnego mężczyznę. Uśmiechnął się do mnie.
- Tak. To jest Matt, który jest drugim fizjoterapeutą. – uścisnęliśmy sobie dłonie. – Chciałbym abyś zaraz po śniadaniu wszystko mu przekazała i powiedziała co i jak. Zgoda?
- Oczywiście.
- No to leć na śniadanie, a my jeszcze uzgodnimy pewne kwestię.
- To do zobaczenia. – uśmiechnęłam się.
Ten Matt dziwnie mi się przyglądał. Może wpadłam mu w oko? Tylko, że ja mam już swojego Sebastiana. Swojego? No właśnie jeszcze nie…..
----------------------------------------------------------
Hej! Oddaję kolejny rozdział, który jest krótki, ale musi taki być. To jeden, z tych przejściowych. Rozdziały będą co tydzień lub dwa tygodnie. W zależności od tego jak się wyrobię. Dziękuję, że ze mną jesteście w dalszym ciągu, że podobają Wam się moje wypociny. Bardzo mi miło. Jutro ostatni konkurs PŚ w tym sezonie i powiem Wam, iż jest mi bardzo ciężko z ta myślą, że to koniec i znów się trzeba będzie odzwyczaić od tych pięknych weekendów ze skokami.... A tymczasem piszcie co sądzicie o tym rozdziale i do następnego! 
Buziaki <3


czwartek, 12 marca 2015

Rozdział XIV



Sen wcale nie okazał się przyjemny. Kręciłam się z boku, na bok. Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał 03:06 – super. Poszłam do łazienki, przemyłam lekko twarz. Kiedy wróciłam do pokoju usłyszałam głos Gregora:
- Ty też nie możesz spać?
- Jak widać nie.
- Dlaczego odpowiadasz tak oschle?
- Gregor jest 3 w nocy, jeśli myślisz, że o tej porze mam świetny nastrój do rozmów, to się mylisz.
Odwróciłam się w kierunku ściany. Nagle poczułam, że na rogu mojego łóżka ktoś siada. Nieśmiało odwróciłam głowę.
- Dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz Jess?
- Czemu tak sądzisz? Między nami jest rozejm.
- Przecież to widać, że nie traktujesz mnie ok. A ja nie wiem dlaczego. Nawet nie wiesz ile bym dał, gdybyś mogła spojrzeć na mnie w inny sposób. – poczułam jego oddech na ustach. To było tak nagłe, nie wiedziałam co zrobić.
- Gregor przestań. Ja mam kogoś. To znaczy prawie mam. Zresztą nieważne. To moja sprawa.
- Przepraszam. Pewnie ten ktoś nie jest ciebie wart.
- Że co? Idź w tej chwili na swoje łóżko! Nie będziesz mi mówił z kim powinnam się spotykać, a z kim nie. Jesteś taki cwany, bo sam nikogo nie masz? Zajmij się swoim, jakże fantastycznym życiem a mnie zostaw w spokoju!! – wykrzyknęłam. Targało mną bardzo wiele emocji. Byłam wściekła.

To nie była udana noc. Na dodatek pokłóciłam się z Gregorem. Świetnie! Pierwsza noc i od razu awantura. Ale jak on mnie bardzo denerwuje.  Bladym świtem zerwałam się na równe nogi. Postanowiłam pobiegać. Taa przecież ja tego nigdy nie lubiłam robić, ale dotarło do mnie uczucie pustki, a może niewiedzy. Niewiedzy co robić dalej, jak czegoś się cholernie chce to bardzo szybko można to stracić. Kontakt z Gregorem był właśnie jedną z tych rzeczy. Przecież ja nie chciałam się z nim kłócić! To on zaczął. Ubrałam się w spodnie treningowe, bokserkę i wyszłam z pokoju.  Nagle usłyszałam dźwięk mojego imienia.
- Jeeeess, Jeeess!
- Michi? Co ty tu robisz o tej porze?
- Aa idę pobiegać, wiesz zły dzień, zła noc.
- Chyba coś o tym wiem.
- Jess co się dzieje?
- Nieważne. Chodź idziemy biegać.
- To chodźmy.
Lubiłam Michaela. Naprawdę! Razem ze Stefanem tworzyli „parę” idealną. Zgrany team, nie mam co. Po kilkunastu minutach miałam już trochę dosyć.
- Chcesz trochę odpocząć chłopie?
- No mogę, a co? Wymiękasz? – natrafił na mój groźny wzrok
- A jak powiem, że tak, to zrobimy sobie przerwę?
- No chodź już, zlituję się.
- Oo wybawca.
Usiedliśmy na jednej z kilku ławek. Michi spoglądał na mnie. Chyba domyślał się, że coś mnie gryzie.
- Czy ty się oby nie pokłóciłaś z Gregorem?
- A jak tak to co?
- Nie bądź taka niemiła. Nic. Po prostu się zapytałem. Nie chcesz, nie mów.
- Przepraszam. Nie chcę teraz o tym opowiadać, powiem ci kiedy indziej, ok.?
- Nie o to chodzi Jess. Nie zadręczaj się tak bardzo, tylko tyle.
Przytuliłam go, tak nagle, niespodziewanie, sama z siebie. To były bardzo pomocne mi słowa. Po przerwie pobiegliśmy do hotelu. Nie chciałam wchodzić do tego pokoju.  Przyłożyłam kartę i energicznym ruchem otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się. Nikogo nie zauważyłam. Pewnie poszedł na śniadanie. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w inne ciuchy, a następnie pognałam na dół. Zaczynało mi lekko burczeć w brzuchu. Na sali widziałam już Polaków, lekko się do nich uśmiechnęłam, poczym podeszłam do Austriaków.
- Cześć. – przywitałam się.
- Hej! – odpowiedzieli chórem, oprócz jednej osoby. Jakoś mnie to nie zdziwiło. Usiadłam na wolnym miejscu obok trenera.
- Jess czy po śniadaniu mogłabyś przyjść do mojego pokoju? Omówilibyśmy pewne kwestie.
- Tak oczywiście.
- No to będę czekać. – odparł, a następnie otarł buzię serwetką, wstał i poszedł.
Chłopcy rozmawiali w najlepsze. Ja jadłam w ciszy, nie byłam w nastroju, nie miałam na nic ochoty. Po skończonym posiłku wstałam, udałam się do wind. Nagle ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
- Thomas?
- Jess spróbujesz dziś zadzwonić do Kai?
- Tak, potem, jak znajdę chwilę czasu, zgoda?
- Dobrze, dobrze. Czy coś się dzieję? Jesteś jakaś taka nieobecna.
- Nie, wszystko jest dobrze. Nie wyspałam się po prostu.
- Powiedzmy, że ci wierzę. No leć już do trenera.
- Idę, idę. Zobaczymy się potem.
Udałam się do winy. Czy wszyscy muszą to zauważać? Czy wszystkich tak bardzo musi obchodzić moje życie? Czy nie mogą patrzeć tylko na siebie? Usłyszałam drzwi otwierającej się windy i udałam się pod właściwy pokój. Co ten Heinz chciał? Zapukałam.
- O jesteś moje dziecko, wejdź!
- Chciał mnie trener widzieć.
- Ach tak, co ja to miałem powiedzieć…. A już wiem!
- Zamieniam się w słuch.
- Otóż jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony z twojej dotychczasowej pracy. Pomimo krótkiego okresu twojego zatrudnienia chłopcy o wiele lepiej radzą sobie z rzeczami, z którymi do tej pory mieli lekkie problemy. Chciałbym cię zapytać, czy nie zechciałabyś spędzić z drużyną Austrii następnego Pucharu Świata?
- I mam teraz odpowiedzieć? –  byłam zaskoczona, ale pozytywnie.
- Yyy nie musisz, no ale eee.. Myślałem, że od razu się zgodzisz.
- Ależ oczywiście! Zgadzam się.
- To fantastycznie. Ale jest jeszcze jedna sprawa. Chciałbym żebyś wybrała sobie pięciu podopiecznych, z którymi będziesz ciężko pracować. To twój wybór, ja na niego nie wpływam. Dziś po treningu ogłosisz swoją decyzję.  Jutro z samego rana zjawi się drugi fizjoterapeuta, który zacznie ćwiczyć z pozostałymi.
- Mam mu przekazać wszystkie informacje?
- Jakbyś była uprzejma.
- Proszę się nie martwić. Wszystko przekażę… jak on właściwie ma na imię?
- Taa dobre pytanie. Zapomniałem. Ale to nie jest ważne. Jak przyjedzie, dowiemy się wszystkiego. To jak? Masz ponad cztery godziny na przemyślenie decyzji.
- Postaram się dokonać jak najsłuszniejszej.
- Na to liczę. To tyle. Nie chcę cię dłużej zatrzymywać. Do zobaczenia!
- Do potem!
Szłam korytarzem bardo szczęśliwa. Nieprawdopodobnie.  Wyszłam na zewnątrz budynku ochłonąć i przy okazji spełnić prośbę Morgiego. Wyciągnęłam telefon. Nie wiedziałam czy to dalej jej numer.
- Halo?
- Halo Kaja?
- Jess? To ty?
- No ja.
- Jak ja cię dawno nie słyszałam, co robisz, jak żyjesz?
- Och dużo by tu mówić. Powiedz lepiej co u ciebie. Słyszałam, że ostatnio poznałaś pewnego Thomasa.
- No tak, ale… zaraz skąd o tym wiesz?
- Bo właśnie między innymi z tym panem mam zaszczyt pracować.
- Ooo Jess czy ty mogłabyś mi dać jego numer?
- Powiem mu żeby do ciebie zadzwonił po treningu, ok. 17 dobrze?
- Pewnie, dziękuję!
- Ooo chyba Morgi wpadł ci w oko.
- Trochę.
- Trochę?
- Trochę bardzo.
- Oj Kaja, czekaj na telefon, tylko nie zemdlej.
- No wiesz co! – cieszyłam się z jej szczęścia, które słychać było nawet przez telefon.
- Muszę kończyć, to trzymaj się!
- Ty też, pa.
- Pa, buziaki
Szykowała się swatka. Chyba dobrze mi szło. Stanęłam pod oknami pokoju Morgiego i zaczęłam krzyczeć.
- Thoooooooooooomas! Thoooooooomas!
- O Jess co tam ode mnie chciałaś?
- Nie od ciebie przecież.
- Ale mnie wołałaś!
- Ciebie?
- No przecież wołałaś Thomas. – jaki błyskotliwy ten Diethart.
- A no tak, zawołasz Morgiego?
- Czyli to o niego chodzi?
- Tak.
Z dziwną miną, ale poszedł po niego. Nagle zobaczyłam tego, który miał się tam pojawić.
- Co tam Jessi?
- Wyjmuj telefon!
- Po co?
- Wyjmuj!
- No już, już. I co teraz?
- Zapisuj. Podyktowałam mu numer.
- Po co mi to?
- Thomas po treningu, przed 17 masz zadzwonić do Kai. Tylko chłopie nie spieprz tego!
- Dziękuję, jesteś fantastyczna. Zaraz zejdę na dół!
- Nie, spotkamy się na treningu. Pa.

Potem kręciłam się po pokoju, nie zwracałam uwagi na Gregora. Był dla mnie jak powietrze. Fakt, chodził przygnębiony,  jakoś mnie to nie obchodziło, chociaż może, było mi go trochę szkoda, ale tak tylko trochę. Miałam sporo czasu na podjęcie decyzji, lecz wciąż się wahałam. Jednak nie było to takie proste. Czas płynął nieubłaganie, zanim się obejrzałam musiałam się zbierać na jeszcze wspólne ćwiczenia.
Po niespełna dwóch godzinach trener ustawił wszystkich w szereg i zapadła cisza. Wiedziałam, teraz to ja byłam w centrum, ja byłam najważniejsza.
- No Jess czekamy. – rzekł Kuttin, a więc chłopaki wiedzieli co się szykuje. Wzięłam dwa głębsze oddechy.
- A więc wybieram:
*Michaela
*Stefana
*Morgiego
*Drugiego Thomasa
Spojrzałam na Gregora i wiedziałam, że jest mu przykro. I nagle coś pękło. Ta cholerna pewność siebie, ta cholerna duma.
- A ostatnią osobą jest?- trener spojrzał z pytajnikami w oczach.
Popatrzyłam jeszcze raz po wszystkich, czując smutny wzrok Gregora. Zaczęłam niepewnie i wiedziałam, iż ta decyzja będzie mnie dużo kosztować.
- To będzie…………….

-----------------------------------------------------
Cześć! Jak obiecałam tak się stało. Dodaję kolejny rozdział. Bardzo się cieszę, że jest jeszcze kilka osób. Od tej pory będę komentować Wasze blogi :) Do tej pory czytałam każdy rozdział, ale nie pozostawiałam niczego po sobie.. przepraszam. 
No to do kolejnego :)
Buziaki <3 



wtorek, 10 marca 2015

Informacja

Cześć!
Tak wiem nie było mnie tu przez bardzoo dużo miesięcy :/ Szkoła, popsuty komputer, potem odzyskiwanie danych, problemy itp. Nie wiem, czy ktoś jeszcze tu jest, wchodzi żeby zobaczyć czy jest coś nowego, ale dla tych kilku osób które tu bywają będę pisać dalej. W tym tygodniu jeszcze pojawi się kolejny rozdział :)
To do zobaczenia !